Co zrobił(a)byś za milion?

Sezon teatralny zaczął się w czwartek. Także dla mnie i tego samego dnia podjęłam decyzję o powiedzeniu głośno, czego oczekuję. Wypowiedziałam to wczoraj, w sobotę. A potem przeczytałam plan i okazało się, że gram w listopadzie w przedstawieniu, o czym zupełnie nie miałam pojęcia. Weszłam znowu w ten tryb, za którym tęskniłam. Moje życie i plany stają na głowie, ale mi to w zupełności nie przeszkadza. Przecież niedawno pisałam o tym, co zamierzam osiągnąć. I osiągnę. Zobaczymy tylko, ile mnie to będzie kosztowało wysiłku.

Po tym wstępie, który z tytułem zdaje się nie mieć nic wspólnego, pora przejść do sedna sprawy. Po sobotnim przedstawieniu usiedliśmy z butelką białego wina (a potem drugą...) i rozmawialiśmy. O rodzinie, o życiu. Jedna z osób ma czterdziestkę w październiku i przy okazji opowiedziałam, co sprezentowałam mojej matce na tę okazję. Wywołałam szok w osobie, która miała już zdanie na mój temat, a prezent to zdanie zrównał z ziemią. Tym prezentem był mianowicie wibrator. A mój ojciec dorzucił do niego baterie. Po tej historii mój słuchacz nie mógł otrząsnąć się kilka godzin. Może teraz już mu przeszło.

Potem rozmawialiśmy dalej o seksie, aż doszło do tego, czy i za jaką kwotę zgodzilibyśmy się na seks z obcą osobą. Ja i jeszcze jedna osoba powiedziałyśmy, że oczywiście. Mój Niemiec nie był zachwycony tym stwierdzeniem i powiedział, że by tych pieniędzy nie tknął, a jak zapytałam, czy gdybym kupiła dom za te pieniądze, to by się nie wprowadził. Stwierdził, że spałby w namiocie na działce dalej. Można i tak... Następnie zapytał, czy ja bym nie miała problemów, gdyby to on się sprzedał za milion. Zazdrość mocno mnie ukłuła i szczerze powiedziałam, że bolałoby jak diabli, ale za wszelką cenę próbowałabym się z tym pogodzić.

Faktem jest, że za milion można spokojnie żyć bez trosk, nie martwić się o to, czy "wystarczy do pierwszego". Chyba że się szaleje, ale to inna historia. Całe życie boryka(ła)m się z mniejszymi lub większymi kłopotami finansowymi i gdybym mogła z miejsca się zabezpieczyć na lata - zrobiłabym to. Jedna noc zdrady wobec mojego ukochanego i siebie samej, potem dłuższy czas wyrzutów sumienia i obrzydzenia, aż w końcu się to jakoś rozejdzie po kościach. Choć jestem świadoma, że tak łatwo to nie odejdzie. Gwarantuje mi jednak spokojne życie - to, czego pragnę najbardziej.

Czy istnieje ktokolwiek (poza osobami, dla których milion to drobne i wydaje go z miejsca na waciki), kto bez najmniejszych wątpliwości odrzuciłby taką propozycję? Nie wierzę. Milion to bardzo kusząca oferta. Za mniejsze kwoty ludzie się sprzedają, bądź nawzajem zabijają. Po długim zastanowieniu nie zmieniłam zdania, choć poszerzyłam horyzonty mojego sumienia. W każdym razie jest dla mnie jasne, że o ile o siebie na tyle nie dbam, by się przejąć tym, że sprzedałam się raz, to myśl o moim Niemcu sprawia, że mocno bym się zawahała. Albo by mi nigdy nie wybaczył, albo by mnie zostawił. To te najgorsze scenariusze. I nie chciałabym, by którykolwiek się ziścił.

Czy Wy sprzedalibyście się za milion? (Gwoli ścisłości - mam w głowie milion euro, nie złotych.) Co byście przy tym i po tym czuli? Jakie wątpliwości by Was ogarniały? Co by sprawiło, że te wątpliwości by się pojawiły? A jeśli mówicie kategoryczne "nie", to czy jest sytuacja, w której zmienilibyście zdanie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS