Mój typowy dzień.

Czy istnieje w ogóle coś takiego jak typowy dzień? Może gdy się pracuje i ma się jakąś rutynę - o tej porze wstaję, o tej porze wychodzę, do tej godziny jestem w pracy, punkt ta i ta jestem w domu i padam na twarz. Ja wciąż studiuję (oficjalnie - nieoficjalnie zaczęły się wakacje, które trwają do czwartego września, gdy mam obronę pracy licencjackiej), więc moje życie zmienia się z dnia na dzień. Ciężko mówić o rutynie - szczególnie od dzisiaj, gdy nie mam już żadnych zajęć. Jeszcze tylko kilka poprawek w pracy i koniec. Długo nad tym myślałam i w końcu udało mi się posklejać z tych rozsypanych elementów mojej codziennej układanki coś na kształt rutyny, która nadaje moim dniom swoistą "typowość".

Mój dzień zaczyna się ostatnio przed piątą rano, gdy budzę się pierwszy raz. Na każde słowo i dźwięk reaguję agresywnie. Idę do toalety, po czym wracam do snu. Kolejna pobudka to szósta lub wpół do siódmej rano, gdy dzwoni budzik, który oznacza, że muszę wyrzucić mojego Niemca z łóżka, a sama mogę ukraść koc (który w sumie i tak do mnie należy przez całą noc, bo nie daję go sobie wyrwać z rąk), zakryć nim głowę i spać dalej - do ósmej, gdy budzi mnie pocałunek na do widzenia. Mniej więcej godzinę później dobrowolnie wytaczam się z łóżka (jeśli mi się spieszy) lub sięgam po książkę i czytam, aż się do końca obudzę. 

Po owym wytoczeniu się z łóżka idę do łazienki, ubieram się, po czym włączam komputer, czajnik, otwieram lodówkę i zaczyna się mój poranny maraton. Woda z cytryną (chyba że wyjątkowo mam ochotę na coś innego), twarożek z truskawkami (lub coś innego, gdy akurat nie mam truskawek, ale staram się je mieć) i konsumuję moje śniadanie, rozpoczynając dzień na Gadu-Gadu i filmikami na YouTube. Nim jednak wejdę na YouTube nadrabiam zaległości na blogach, które pojawiły się w ciągu nocy. 

Po śniadaniu myję twarz i zęby, nakładam krem i wracam do komputera (chyba że muszę wyjść, to i tak wracam do komputera, włączam jakiś filmik i nakładam korektor na twarz, po czym zbieram się i wychodzę). Tam tworzę posta na bloga, youtubuję lub zajmuję się innymi bzdurami. Około godziny trzynastej robię sobie obiad. Zazwyczaj są to albo pieczone słodkie ziemniaki, albo brokuł. Zwykle jednak brokuł, bo jestem od niego ostatnio uzależniona. Po obiedzie dalej komputer - albo YouTube (w ostatnim czasie miałam mnóstwo zaległości i wciąż nie zdołałam ich nadrobić), albo blog, albo Wiedźmin. W końcu oczy mi się zamykają i dość często zdarza się, że daję się skusić na popołudniową drzemkę, która trwa trzy godziny. Staram się jednak unikać takiego marnotrawstwa dnia.

W okolicach osiemnastej wraca mój Niemiec - to zwykle czas pójścia na zakupy, opowiedzenia sobie o dniu i zajęcia się własnymi sprawami, czyli dalej komputer. Czasem obejrzymy coś razem... Około dziewiętnastej-dwudziestej jemy coś, a potem zaczyna się typowy wieczorny maraton - 21:30-22 idę się myć. Po mnie idzie mój Niemiec. Następnie idziemy razem spać, narzekając na upał, a ja dodaję do tego, jak bardzo czuję się chora. Ostatnio mój ulubiony tekst: "Jesteś taki chory, ja potrzebuję przez to opieki!".

Generalnie lenię się cały dzień. Pomijając te chwile, gdy sprzątam, albo piszę pracę licencjacką, albo inne dziwne rzeczy. Niemniej mój typowy dzień polega na nic nie robieniu. Zamierzam jednak coś z tym zrobić, bo ten stan nie należy do moich ulubionych.
A tu tak gratis mój bałagan na stole.

Komentarze

  1. A ja bym chciała kilka takich dni, może nawet więcej niż kilka. Brzmią wręcz luksusowo. To po prostu wakacje. Może Twoje ostatnie prawdziwe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio?! Lody z truskawkami?! Na dzień dobry?! :P I teraz muszę sobie poszukać lodów w zamrażalce :P

    Takie nicnierobienie jest dobre na jakiś czas, ale potem się człowiekowi zaczyna nudzić :) Ciesz się jednak z tych wakacji :) Będziesz za nimi tęsknić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leniłam się cały semestr i mam dość... I nie sądzę, bym za tym tęskniła. Niemniej rozumiem, że można mi pod pewnymi względami zazdrościć.

      A lody były nie tyle na dzień dobry, co jako niemal obowiązkowy punkt popołudnia :).

      Usuń
  3. Właśnie przed chwilą też zasmakowałam czekoladowej rozpuście. Moja rada: leń się najdłużej, jak możesz, bo potem nie będziesz miała już czasu na takie luksusy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic nie robienie działa na mnie depresyjnie,miałam kiedyś takie 2 miesiące w życiu, wspominam je jako koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, kiedy to było, ja już nie pamiętam takich czasów nawet korzystaj, korzystaj ile się da :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS