Bardziej parysko niż w Paryżu.

Nie ukrywam, że ostatnio jestem jeszcze bardziej marudna niż zwykle. Jestem na etapie dochodzenia do siebie po napiętym okresie czasu, którego uwieńczeniem był sześciodniowy pobyt w Paryżu. Napiszę o tym wkrótce, może jutro, albo w niedzielę, bo zmierzenie się z legendą zawsze pozostawia po sobie ślady. A szczególnie, jeśli chodzi o najbardziej romantyczne miasto świata. Wierzę, iż chcecie poznać moje zdanie na temat tego miasta. Dziś jednak dopiero wróciłam do domu i zamierzam póki co wwąchać się w moje cztery ściany, poprzytulać do tego unikalnego powietrza i atmosfery. Atmosfery domu. Nawet jeśli w lodówce poza śmietanką, mlekiem sojowym, winogronami i margaryną nic nie ma. Dookoła mnie wisi świeżo zrobione pranie, a pół mieszkania zawalone jest moimi bagażami (wyjechałam tylko z torebką, ale coś się rozmnożyło).

Chciałam Wam krótko napisać, że wróciłam i że właśnie tutaj, we Frankfurcie, w tym małym mieście nad Odrą, poczułam się dziś bardziej parysko niż w Paryżu. Bez bagietek, ale za to na czarno-biało-beżowo. Wreszcie na obcasach. I wreszcie wyglądałam jak kobieta.

A skoro parysko, to jakże by inaczej - z Chanel na ustach. Bo takie właśnie pamiątki przywozi się z podróży.

Komentarze

  1. To czekam na relację! A Chanel na ustach potrafi zdziałać cuda :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS