Podsumowanie pierwszego tygodnia zdrowego wyzwania.


Nie było powalająco. Nie byłam zbyt pilną wyznawczyn... wyzwaniowczy... wyznaniowzczyn... no, nieważne. Nie byłam i to jest fakt. Bo co prawda już pierwszego dnia spałam dodatkowe dwie godziny dłużej, a moja nowa aktywność fizyczna (bieganie przy temperaturze -10°C) skończyła się chorobą, ale z cukrem to nie podołałam. Wprawdzie zrezygnowałam ze słodyczy na trzy dni, ale udało mi się zrezygnować z mojego jogurtu. A nie wątpię, że tam jest cukier. Pewnie nawet więcej, niż bym chciała (to jedyna rzecz, której składu nie czytam, bo nie chcę się wystraszyć). I piłam ciągle wodę z cytryną, imbirem i miodem. Wprawdzie mojego miodu nikt nie dosładza, ale obawiam się, że to żałosna wymówka...

Dłuży spacer był niedzielnym wyjściem na zakupy do Polski. Na nic innego czasu nie wystarczyło, a miałam wybór - albo spacer, albo kolacja. Głód zwyciężył... I postarałam się zaplanować posiłek. Tatara z łososia. Ale ja, łoś jeden, byłam tak leniwa, że nie chciało mi się go drobno pokroić i zmieliłam go blenderem... Do końca życia sobie tego nie wybaczę i już nigdy nie popełnię tego błędu. Jak kocham łososia, to zblendowany jest paskudny. Z bólem serca przełknęłam to zdrowe pożywienie, do którego nie miałam jajka (bo głupia wcześniej je ugotowałam i zjadłam, choć wiedziałam, że po coś jest mi potrzebne...). Cebuli też mi się zapomniało. Ot, cała ja. Bo jak robię listę zakupów, nie przyjdzie mi do głowy, by sprawdzić, czego potrzebuję. Zatem jak w sobotę zaplanowałam, tak w niedzielę ugotowałam.

Naturalne spa skończyło się na potraktowaniu twarzy nie do końca naturalnym peelingiem z błotem i o zapachu błota oraz wykąpaniem dłoni w ciepłej oliwie z oliwek z dodatkiem olejku rycynowego.

To się popisałam...

Kasia dodała opisy na drugi tydzień, więc zapraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS