Podsumowanie drugiego tygodnia zdrowego wyzwania.

Od razu się przyznaję, że ten tydzień wiele lepszy nie był od poprzedniego. Kawy nie piję, więc się obeszło bezboleśnie, ale za to starałam się faktycznie wypić te półtora litra płynów. Przed snem się kilka razy porozciągałam, ale o tym opowiadać nie będę. Zostańmy przy kwestii, że ten punkt też jakoś zaliczyłam. Przy tym nieszczęsnym owocu pojawiły się schody, bo generalnie zawsze próbuję jakiś nowych, gdy tylko je zobaczę. Ale włóczyłam się cały tydzień po sklepach i nie znalazłam nic, czego bym wcześniej nie znała. Właśnie miałam zacząć pisać o buraku, którego odkryłam na nowo, ale przypomniałam sobie, że jadłam w piątek jakieś śmieszne grzyby, których nie znam i nie pamiętam nazwy. Jeśli można je zaliczyć do warzyw w tym wyzwaniu, to przypadkiem zaliczyłam.

Biegałam, nawet dłużej i więcej, ale w pomieszczeniu. W weekend były warsztaty w teatrze, więc zdecydowanie nie mogłam zrezygnować z wysiłku fizycznego. A biegania było tam naprawdę dużo - z przerwami na inne milutkie ćwiczenia, po których ma się ochotę wyzionąć ducha.

W niedzielę zrobiłam sobie koktajl bananowy na mleku owsianym z amarantusem i pyłkami kwiatów. Moją aromaterapią było użycie różanego olejku do twarzy z Alverde, który pachnie tak nieziemsko...

Nagrody sobie nie sprawiłam. Nie uznałam, bym zasłużyła. Mam wrażenie, że jestem kiepską uczestniczką wyzwań.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS