Oswajamy jesień: Zaopatrz się w ciepły szlafrok, skarpetki, kocyk.
Kocyk nie tak znowu dawno temu kupiłam. Szlafrok gdzieś tam w domu mam (nie lubię go), ale po tym gotowaniu się w akademiku doszłam do wniosku, że nie potrzebuję na razie żadnego. Poza tym preferuję zawijanie się w kocyk - to taki całkiem domowy obraz. W domu zawsze chodzę zawinięta w koc, bo zawsze jest zimno, a mi się nigdy nie chce ubierać. Kocyk to jest to. Może kupię niedługo nowy? Zobaczymy. Ale póki co z tej kategorii stanęło na skarpetkach. Bo skarpetek nigdy za wiele.
Jestem fanką kudłatych (jak i wszystkiego kudłatego - no, prawie wszystkiego), więc podczas pobytu w domu biegałam po sklepach, by jakieś znaleźć, ale ciągle mi mówili, że "jeszcze" nie mają. Hej! Mamy już prawie zimę (mówi ta, która zakręciła kaloryfery i śpi z otwartym oknem od dwóch tygodni...), a oni JESZCZE nie mają ciepłych skarpetek. Ale w końcu babcia mi powiedziała, żebym wybrała się do Chin. Jak powiedziała, tak zrobiłam.
W Chinach skarpetki mają. Kudłate, różowe i tanie. Tak to ja się mogę bawić. Kupiłam więc dwie pary kudłatych (bo z niewyjaśnionych przyczyn na więcej nie miałam ochoty) i jeszcze pięciopak normalnych.
Oficjalnie oswoiłam jesień na osiem sposobów, jestem też w trakcie dziewiątego i mam prawie dziesiąty (bo Kasia powiedziała, że to się liczy, ale opowiem o tym wkrótce), ha, jestem też w trakcie jedenastego. Wydaje mi się, że zdołam zaliczyć prawie całą listę do połowy listopada. To taki mały oswajalny update. Bo jestem z siebie taka dumna.
Uwielbiam, uwielbiam to wyzwanie!
Jestem fanką kudłatych (jak i wszystkiego kudłatego - no, prawie wszystkiego), więc podczas pobytu w domu biegałam po sklepach, by jakieś znaleźć, ale ciągle mi mówili, że "jeszcze" nie mają. Hej! Mamy już prawie zimę (mówi ta, która zakręciła kaloryfery i śpi z otwartym oknem od dwóch tygodni...), a oni JESZCZE nie mają ciepłych skarpetek. Ale w końcu babcia mi powiedziała, żebym wybrała się do Chin. Jak powiedziała, tak zrobiłam.
W Chinach skarpetki mają. Kudłate, różowe i tanie. Tak to ja się mogę bawić. Kupiłam więc dwie pary kudłatych (bo z niewyjaśnionych przyczyn na więcej nie miałam ochoty) i jeszcze pięciopak normalnych.
Oficjalnie oswoiłam jesień na osiem sposobów, jestem też w trakcie dziewiątego i mam prawie dziesiąty (bo Kasia powiedziała, że to się liczy, ale opowiem o tym wkrótce), ha, jestem też w trakcie jedenastego. Wydaje mi się, że zdołam zaliczyć prawie całą listę do połowy listopada. To taki mały oswajalny update. Bo jestem z siebie taka dumna.
Uwielbiam, uwielbiam to wyzwanie!
Uwielbiasz to wyzwanie, bo tak dobrze Ci idzie, czy dlatego bo sprawia Ci ono frajdę?
OdpowiedzUsuńSprawia mi frajdę, pewnie dlatego idzie mi dobrze :).
UsuńTo dobrze:) ja niestety czasem zapominam żeby się cieszyć, a skupiam na skreślaniu kolejnych punktów z listy.
UsuńU mnie też się zdarza, tak to po prostu jest...
UsuńJa jesień bardzo lubię, ale potrzebuję jakiegoś wyzwania, żeby oswoić potem zimę..Tej nie znoszę i jest stanowczo za długa.
OdpowiedzUsuńTe puchate po prawej najlepsze :D Mam takich kilka par :D
OdpowiedzUsuń