Dziennik z podróży.

 Wywiało mnie. Do domu. Poprzedni koszmar z tytułu PKP wciąż mi siedział w głowie, ale pomyślałam sobie, że czym się tu przejmować. Lata już nie ma, nikt mnie nie będzie próbował ugotować w blaszanej puszce. Wszystko będzie dobrze. Zresztą ta podróż była dziwna. Bilet na pociąg kupiłam już jakiś czas temu i niby cały czas wiedziałam, że jadę, ale podchodziłam do tego na takim luzie, że dzień przed ledwo kojarzyłam, że to już wkrótce, a w dniu wyjazdu wciąż to do mnie nie docierało i pakowałam się w wyjątkowo ślimaczym tempie. Cud, że zdążyłam przed autobusem do Wrocławia. W miarę świadomie zapakowałam coś do jedzenia - Stollen i mandarynki. I jabłko. I pojechałam.
 Gdy babcia mnie zobaczyła, nie mogła wyjść ze zdumienia, że zaczęłam się w końcu ubierać! Legginsy, grube skarpetki, trzy swetry. Cóż, mówię, starość nie radość. Odkąd zaczęłam marznąć, zauważyłam, że się starzeję. Zresztą, powiedzcie mi, czy jest sposób, by nie marznąć, gdy wsiadacie o północy do pociągu do Krakowa, a pół godziny później - w środku wyjątkowo zimnej jesieni - wyłączają Wam ogrzewanie i musicie się przetelepać aż do szóstej rano? Jak bardzo nie chcę narzekać na PKP, to oni nie pozostawiają mi wyboru. Nie wspominając o jakiś ubranych na zielono kibicach, którzy klęli, wrzeszczeli, palili papierosy na korytarzu, otwierali okna, uprawiali seks w sąsiednim przedziale i walili pięściami w drzwi mojego, krzycząc: "Nie śpij, bo cię okradną!". Gdy wysiedli dwie stacje za Wrocławiem, odetchnęłam z ulgą. Ale humor zepsuli mi doszczętnie. A na marznięcie nie pomogło nawet moje wielkie fioletowe ponczo zwane zwykle kocykiem. Rozsądnie zabrałam ze sobą rękawiczki. I przysięgłam sobie, że nie będę już nigdy sama jeździła nocami.
 Potem radośnie jechałam sobie miłym, ogrzewanym (!) busem do babci. I zobaczyłam ten uroczy małopolski wschód słońca. Poczułam się szczęśliwa, że PKP mam już za sobą, że jadę do ciepłego domu i zjem tę moją wymarzoną bułkę z serem. Bo tak bardzo chciało mi się bułki z serem.

Babcia się uśmiała, gdy zdjęłam rękawiczki, płaszcz, szalik, jeden sweter, drugi sweter. Zostałam jednak przy moich dwóch parach skarpetek. Następnie przez okno oglądałam sobie skaczące kotki. Później poszłam do Empiku odebrać książkę, kupiłam za mało makaronu, dostałam na obiad zupę nie na rosole - ugotowaną specjalnie dla mnie - na drugie danie rybę. W międzyczasie poszłyśmy z kotkiem na Rynek, bo były jakieś coś tam ekologiczne.
 Zawsze marzyłam, by pobawić się w takiej bańce, ale kolejka była za długa. Z Kotkiem miałyśmy niestety tylko pół godziny, bo plan dnia był dość napięty.
Zdecydowałyśmy się na dmuchaną ściankę wspinaczkową. Kotek wyszła na samą górę, ja nie dałam rady. Jakiś śmierdzący alkoholem facet stwierdził, że on zapłaci, jeśli wyjdę na samą górę (choć myślę, że w tym wypadku chodziło mu o to, żebym usiadła tam na szczycie). Niestety nie podołałam. Moja nieszczęsna stopa zaczęła mnie znowu boleć i zdecydowałąm się zejść. Potem pojechałyśmy jednak na piknik rodzinny szkoły muzycznej Kotka, gdzie objadłyśmy się ciastem i świetnie bawiłyśmy przy wielu atrakcjach i konkursach. Mojej stopy nie ucieszyło bieganie i skakanie, ale uznałam, że mnie to już nie obchodzi. Będę się bawić, czy jej się to podoba, czy nie.

Wieczorem był Decathlon - szukałam mojej maty do ćwiczeń, niestety nie było. Potem Carrefour, bo Kotek chciała popatrzeć na Pet Shopy, a ja uparłam się, że chcę ser. Kotek dostała sushi, reszta jadła w KFC, a ja zadowoliłam się moim serem i bagietką.

Wróciłam do domu. I zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem zdołałam przetrwać tak aktywny dzień, będąc taka zmęczona. W domu rzuciłam się na szafę i opróżniłam ją z butów, których nie noszę/nie lubię/nie uważam za zdatne do noszenia i od razu zrobiło mi się lepiej. Gorąca kąpiel, łóżko i sen.

Dziś wybieram się do lasu. By oswoić jesień na spacerze.

Komentarze

  1. Ja nawet gdy podróżuję nocą, nigdy nie jestem w stanie zasnąć, choćby było nie wiem jak spokojnie. Potem dojeżdżam do celu jak zombie, ale i tak emocje robią swoje i potrafię biegać po mieście cały dzień. Możliwości ludzkiego ciała czasem zadziwiają :D I też odkąd jestem stara, zaczęłam się ciepło ubierać i np. zimą nikt mnie nie namówi na kurtkę. Musi być płaszcz, zakryty tyłek i koniec. Starość - nie radość.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja potrafię zasnąć, ale się ciągle budzę. Bardzo czujnie śpię.
      Ja teraz chodzę w płaszczu, ale ostatnio się zastanawiałam (poważnie!) nad spodniami z futra na zimę. Bo płaszcz w zimie to będzie pewnie za mało.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS