O weekendzie.

Przez trzy dni nie miałam dostępu do Internetu. Nie, to nie do końca prawda. Miałam - w telefonie. A i tak czasu nie miałam na nic więcej, mogłam jedynie sprawdzić maile i modlić się, żeby nikt ode mnie niczego ważnego nie chciał. Trzy dni. A potem tracę cały jeden, żeby nadrobić zaległości.

Wróciłam do fazy "nie mam czasu" - swoją drogą zastanawiałam się, czy to nie powinno być pierwszym zdaniem owego posta... Na szczęście przyłapałam się na tej niezdrowej myśli i zignorowałam. A propos niezdrowych rzeczy - moje odżywianie jest w stanie krytycznym i cierpię na nieprzerwany ból głowy, i to już od ponad tygodnia. Żywię się głównie słodyczami i produktami mącznymi, co mi dobrze nie robi (patrz wyżej), a potem nabawiam się kontuzji (może zacznijmy od zrujnowania sobie stóp w czwartek od biegania w nie moich butach, a następnie boso, tego nieomal zemdlenia w zeszły piątek, potem niemożności biegania w sobotę - na szczęście w niedzielę jakoś poszło, nawet nieźle - kolejne było oberwanie w nos we wtorek, środę chyba przetrwałam bezkontuzyjnie, w czwartek zaś miałam tak spięte mięśnie, że nie mogłam chodzić, co na szczęście przeszło mi w piątek w sporej mierze, ale za to nie miałam przez cały tydzień czasu, by się wyspać, następnie wczoraj miałam kontuzję psychiczną i przepłakałam cały wieczór, a następnie podniosłam żywe 97 kilogramów i dziś bolą mnie ramiona, poza tym boli mnie kręgosłup - jego górna i dolna część). Żyć nie umierać. Jutro mam wolne i zamierzam spać aż do dziewiątej! Choć budzik nastawię pewnie i tak na ósmą.

Mój tryb życia wymaga poważnych zmian. Pewnie nic by się nie działo, gdyby nie to, że za dwa tygodnie muszę oddać esej, który od tego samego czasu ma cały czas cztery linijki. Jestem leniwa. I dzięki temu lenistwu nie zdecydowałam się na pewną naprawdę fajną pracę, w małym wymiarze godzin, przyzwoicie płatną i w branży, która mnie interesuje. Wybicie sobie tego z głowy było jedną z moich lepszych decyzji.

W ten oto sposób pragnę powiedzieć, że jeśli mi się uda (czyli bardzo będę próbowała uniknąć zabrania się za esej), to jutro pojawią się ulubieńcy sierpnia. Potem może napiszę coś o tym, dlaczego imprezy zamknięte są beznadziejne (jeśli mi się zachce), o zakupach internetowych (ten post jest już napisany, ale z lenistwa nie chce mi się go tu wkleić) i o tym, jak to beznadziejnie się odżywiam. Dziwi mnie, że pamiętam o Roku z konterfaktem (Mozilla podkreśla to słowo, nie wiem czemu) i codziennie robię zdjęcia. Tylko z publikacją nie jest już tak kolorowo... Ale się staram.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS