LUSH: Buffy Small

Lush ostatnio na siłę uszczęśliwił mnie czymś, czego nie chciałam (zwykle mogę sobie sama wybrać, co chcę przetestować, ale nie tym razem). Opis zabrzmiał dobrze (mocny peeling do ciała z mielonym ryżem i fasolkami aduki, który ma sobie poradzić z wszelakimi zgrubieniami skóry, a do tego masło kakaowe oraz shea, które ją po tym całym zdzieraniu pielęgnują), skład też ładnie, więc się nie opierałam. Znajdują się tam również mielone migdały, które pokochałam w Angels on Bare Skin, więc wydało mi się, że będę szczęśliwa. Czy byłam?

Moja mała kostka wystarczyła na trzy użycia. Produkt należy przechowywać w lodówce, bo od siedemnastu stopni może topnieć. Trzymałam tam tylko do pierwszego użycia, potem leżał w łazience i nic mu się nie działo. Mimo to w rękach już faktycznie się topi. Nie radzę trzymać pod prysznicem, ale gdzieś z dala od wyższych temperatur. Wracając do tematu rozmiaru - biorąc go pod uwagę, produkt dość wydajny. Spodziewałam się, że nie wystarczy na więcej niż dwa użycia, a wyjątkowo się z nim nie cackałam, bo po pierwszym razie uznałam, że chcę, by szybko się skończył. Dlaczego?

Masła zostawiają na skórze film, którego nie lubię po peelingu. Nie lubię tej warstwy, która mojej skóry i tak nie nawilża, muszę użyć jakiegoś innego balsamu, więc zwykle dochodzę do wniosku, że są bezużyteczne na dłuższą metę. Peeling wcale nie jest taki mocny, jak producent obiecuje. Trochę drapie, skóra jest gładka, ale nie tak jak po peelingu cukrowym. W dodatku zapach jest nijaki. Myślę, że połączenie naturalnego zapachu masła kakaowego z ryżem, fasolką, migdałami, a dodatkowo z olejkiem lawendowym i cytrynowym się nie sprawdza. Nie jest przyjemny. Wprawdzie nie odrzuca, ale zdecydowanie nie rozpieszcza.

Cena za ten produkt sprawiła, że skomentowałam ją: "10 euro/100 g za coś takiego? Chyba ich głowa boli". Może gdyby zachwycał... ale nie zachwyca. Istnieją o wiele przyjemniejsze i bardziej funkcjonalne produkty. Na szczęście dla potencjalnych nabywców - Lusha w Polsce wciąż nie ma, więc dostępność jest znikoma.

Buffy Small nie jest tragiczny, nie jest może nawet zły, ale nie wzbudził we mnie chęci dalszego używania. Co gorsza - wyskoczyły mi po nim pryszcze na nogach. A tego nigdy przedtem nie przeżyłam... Nie dziwicie się więc chyba, że się nie zakochałam?

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS