O tym, jak bardzo PKP jest popierdolone.

Ruszam w drogę do domu. W Radio Zet mówią rano, że dziś jest najgorętszy dzień lata. Wzdycham, starając się to ignorować. W autobusie do Poznania jest klimatyzacja, poradzę sobie. Przecież nie będzie tak źle. Nie takie rzeczy przetrwałam.

Trzydzieści kilometrów przed Poznaniem - wypadek. Wzdycham, panikuję, ale ładnie wchodzę na stronę PKP InterCity, anuluję moje wykupione bilety (bo jeśli zdążę na pociąg, to na styk i lecąc z jednego dworca na drugi z wywieszonym językiem), kupuję od razu bilet bezpośredni do Krakowa. Nie lubię jeździć tym pociągiem, ale cóż. Jak mus to mus.

Po dwugodzinnym czekaniu na pociąg - ma dziesięciominutowe opóźnienie. W porządku, spodziewałam się. On zawsze ma opóźnienia. Wsiadam, jadę. W pewnym momencie stoimy w szczerym polu. W całym pociągu brak klimatyzacji, słońce pali przez okna. Wachlowanie się i zasłanianie nie pomaga. Moja lekko niedojrzała nektarynka przejrzała w tej temperaturze. Okna, które można otworzyć, znajdują się tylko na początku i końcu wagonu bezprzedziałowego, w którym mam miejsce. Umieram, ale staram się nie narzekać. Po dziewiętnastej będę w Krakowie - przynajmniej wg PKP. TLK 83110 Bramin ze Szczecina Głównego do Krakowa Płaszowa powinien być w Krakowie Głównym o 19:19. Wytrzymam.

W owym polu stoimy godzinę. Gdzieś zerwała się linia trakcyjna i centrala przez godzinę nie może się zdecydować, czy pozwolić nam dalej jechać, czy może powinniśmy zawrócić i jeszcze więcej drogi nadłożyć. W końcu łaskawie dają pozwolenie. Ruszamy. Dojeżdżamy do Częstochowy, pomijając jedną stację. No bo po co się zatrzymać. Przy okazji informują nas, że jedziemy inną trasą i kto chce wysiąść na jakiejś stacji, nie będzie mógł, bo pociąg tamtędy nie jedzie. Myślę sobie: "Jak to dobrze, że jadę prawie do końca". Jestem już trochę głodna, moja woda ma taką temperaturę, że od biedy zdołałabym w niej zaparzyć herbatę. Cieszę się, że wypiłam mrożony sok w Starbucksie, bo inaczej bym pewnie była mokrą plamą na podłoze.

W Częstochowie dowiadujemy się: W Krakowie będziemy o 21:05. Pomijamy Kraków Główny, jedziemy bezpośrednio na Kraków Płaszów. Jestem już w stanie histerii, na razie wewnętrznie, stosunkowo spokojnie upewniam się, zapytawszy konduktora: "Ale całego Krakowa nie pomijamy? Wysiądziemy tam, prawda?" Ktoś inny pyta: "A kiedy będziemy w Łodzi?" Konduktor się denerwuje i mówi: "Nie mam ochoty na żarty!" Ja zaś sobie myślę, że to oni sobie z nas żartują. Po Częstochowie zmieniliśmy trasę, bo ludzie zwracają bilety i ktoś zadzwonił po telewizję. Widać, że PKP IC boi się konfrontacji. I słusznie. Bo o ile miałam do nich kiedyś choć trochę zrozumienia, próbowałam być wyrozumiała, to teraz zdecydowanie nie mam wobec nich ani grama ciepłych uczuć. Są gorące. Z wściekłości.

Dzwonię do przyjaciółki i mówię o obecnym stanie rzeczy. Nie wytrzymuję, zaczynam płakać i mówię, żeby mnie zabrała z tego pociągu. W myślach się cieszę, że drogę powrotną spędzę w Berlin-Warszawa-Express, w radosnym EuroCity. W tym momencie przestaję mieć wyrzuty sumienia, że dla własnej wygody kupiłam taki drogi bilet powrotny.

Już przy okazji szczerych pól zapytałam [innego] konduktora, do kogo mogę zadzwonić, żeby go zjebać. Byłam wściekła i nie przejmowałam się przekleństwami. Zwykle aż tak nie klnę. Jednak dziś wystarczy prześledzić moje SMS-y, żeby widzieć, jaka jestem wkurwiona. Nie mam siły. Umieram. Zastanawiam się, co zrobiłoby PKP, gdyby im ktoś umarł w środku składu. Nie zdziwiłabym się, gdyby wyrzucili trupa przez okno i udawali, że wszystko jest w porządku.

Nie mam siły. Już nigdy nie ruszę się w środku lata w podróż pociągiem. W środku zimy też nie (w zeszłym roku miałam podobne urocze przeżycia, ale zimno znoszę lepiej niż gorąco). Zrobię w końcu to przeklęte prawo jazdy i kupię samochód, niechby to był i maluch, żeby nie musieć więcej korzystać z uroków naszych kolei.

Mając porównanie Deutsche Bahn Regio z polskim InterCity dochodzę do wniosku, że byle najgorszy niemiecki skład jest lepszy od tego, co oferują nam w Polsce najlepszego. W DB jest przynajmniej klimatyzacja i nie próbują z pasażerów zrobić eintopfa.

Komentarze

  1. No to przezylas horror. Ja jestem w domu i ledwo zeje i ten upal nie chciala bym spedzic w pociagu!
    Masz racje z tym prawkiem. Szczerze polecam, bo jestes sama sobie sterem i jak kupisz auto z klima to nie trzeba bedzie miesem zucac:-)
    Kchana, teraz nogi do miski z zimna woda do tego piwo i w d...pie to miec:-)
    Pozdrawiam i lacze sie w bolu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie piję, ale wzięłam przyjemny prysznic, piję wodę z cytryną i lodem i staram się to odreagować :).

      Usuń
  2. Stałam kiedyś w podobnych warunkach 5 h czekając w pociągu aż ruszy, zero informacji, zero obsługi, po prostu głodne czekanie...Wiem co czułaś...
    Innym razem pociąg dalekobieżny z Wrocławia do Szczecina przyjechał do Poznania cały zarezerwowany dla kolonii :D (normalny, w rozkładzie ujęty), szybko wskoczyłam do I klasy i podróżowałam w jakiś tam warunkach bo w pociągu była katastrofa. Konduktor nie pojawił się ani razu ;) Ahh te pociągi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy tutaj w pierwszej klasie były jakieś warunki. Konduktor powiedział, że tam też nie ma klimatyzacji. A ludzi było sporo, ale na szczęście oknami się nie wylewali... Gdzieś od Częstochowy było ich w sumie dość mało.

      Usuń
  3. No proszę, ja w zeszłym roku w lipcu jechałam z mężem do Krakowa, ze stacji oddalonej 60 km od Szczecina. Na początek były 2,5 godz. opóźnienie. Jak już w końcu wsiedliśmy okazało się, że przez wykolejony dzień wcześniej pociąg towarowy będziemy jechać inną trasą. Pociąg większość trasy jechał wolniej niż ja rowerem. Za Opolem staliśmy w polu bo musieli nas skierować na inny tor. I tak 600km pokonaliśmy w 16,5 godziny. Gdyby było tak ciepło jak dzisiaj pewnie wynosiliby mnie nieprzytomną bo niestety jestem z tych niewytrzymałych osób na wysokie temperatury. Nasze kochane PKP :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie jestem zbyt wytrzymała, jeśli chodzi o temperatury, ale odkąd zaczęłam biegać, jest to trochę bardziej znośne. Autentycznie dziś cierpiałam. Naprawdę wolę podróżować w zimie na korytarzu obok nieszczelnych drzwi, a potem wyjść z pociągu zamarznięta (jak to przeżyłam poprzedniej zimy).

      Ech.

      Usuń
  4. dlatego ja ostatnio tylko Polski bus - klima, wygodne siedzenie, zero tłoku
    ostatnia podróż Warszawa - Katowice 16 zł

    OdpowiedzUsuń
  5. Pola też wczoraj nie przyjechała, bo: zerwana trakcja.
    Czekali na dworcu 1,5 godziny i odesłałam ich do domu, bo nie wiadomo ile jeszcze by musieli czekać na pociąg i jak późno zajechali by do Wawy.
    Wyjechali dziś rano i 90 minut opóźnienia bo jakieś auto wjechało pod pociąg.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooch Sczecin-Kraków, i ja go nienawidzę!!! Jeżdżę co prawda na dużo, dużo krótszym odcinku, ale i mnie pociągi dały ostro popalić. Odcinek 99 km przemierzałam raz 6 godzin, również z powodu zerwanej trakcji... Trzymaj się i nie miej wyrzutów sumienia z powodu wygodnego powrotu!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS