Z kotem na twarzy.

 Co prawda nie chciałam o tym jeszcze pisać, ale jakoś wydarzenia dnia dzisiejszego (a raczej moja dzisiejsza twarz) aż się proszą o pokazanie, na jakie durne pomysły mogę wpadać. Oczywiście nie durne wg moich kategorii, ale wg "normalnego" społeczeństwa. W tym tygodniu prowadzę teatr dla dzieci. Mam godzinę na przygotowanie z nimi przedstawienia - od poniedziałku do czwartku. Praca bardzo przyjemna, interesująca, ale też okropnie wymagająca. Jak np. dzisiaj - połowie mojej obsady odwidziało się granie i nagle trzy osoby (ze mną na czele) musiały zagrać pięć postaci. W tym momencie zostało może pół godziny na zmianę wszystkiego.

Jedna z osób, która gdzieś tam się plącze do pomocy, zachciała mnie pomalować. Zatem dałam się. I potem, jako kot, grałam ptaka. Ptak grał kangura. A inny ptak wilka. I powiedzcie mi, jak się w tym połapać? Nie bez powodu osoba, która była narratorem tej historii, nie wiedziała, kto jest kim... Charakteryzacja całkowicie niezgodna z postaciami.

A potem w pełnym kocim makijażu przewędrowałam przez most i do akademika. Swoją drogą przez większość czasu nawet nie pamiętałam, że mam go na twarzy. I, o dziwo, ludzie nie patrzyli się na mnie szczególnie dziwnie. To z kolei zdziwiło mnie.

Komentarze

  1. No patrz, a jak ja wracałam po pracy w MTV w koszulce Nickelodeon to cały przedział w pociągu zdążył mnie obgadać (jego większość zajmowały Polki sprzątające w berlińskich hotelach), a do tego jeszcze na ulicy musiałam trafić na moich 'ulubieńców' ze studiów, którzy też nie zostawili na mnie suchej nitki. xd

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS