Stopy - największa tajemnica wszechświata. Czyli kupiłam sobie buty... I naszło mnie na refleksję o stopach.


Nienawidzę kupowania butów. Będę powtarzać to w nieskończoność, aż na dobre zapisze się w annałach historii. Istnieje kobieta, która nie znosi kupować butów. Nie znosi nosić butów. I w ogóle nie znosi butów w ich całej idei - jakakolwiek by ona nie była. Buty to koszmar. Wyjątkiem są najróżowsze. Ale i one praktycznie należą już do przeszłości, choć pewnie będę próbowała je nosić, dopóki pozostanie chociaż resztka platformy i ich różowości.

Sama nie wiem, czy mój problem z butami wiąże się z tym, że nie cierpię moich stóp. Tak przypuszczam, choć to żadne wyjaśnienie. Bo moje stopy to jedna kwestia, ale fakt, że uważam stopy za duże, nieładne i obrzydliwe - bez względu na to, do kogo należą - już świadczy o czymś innym. A buty na obcych stopach mi się czasem podobają.

Mam swoje schizy związane ze stopami. Przez lata nawet na nie nie patrzyłam. Uważałam, że są okropne. Nie nosiłam sandałów, żeby świat nie musiał ich oglądać. I nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Dopiero w teatrze zostałam zmuszona do zrzucenia skarpetek i dużo czasu zajęło mi oswojenie się z faktem, że ktoś moje stopy widzi, a w niektórych ćwiczeniach nawet dotyka. Jaki to był dla mnie koszmar, wiem tylko ja. Teraz już mi z tym  łatwiej, choć wciąż czuję się nieswojo, gdy wchodzą w kontakt z innym ciałem. Z kocim jest w porządku, z ludzkim gorzej. W drugą stronę działa to tak samo. Jedyne stopy, z którymi nie mam problemu, to te należące do małych dzieci. Wydają mi się nieskalane całym złem tego świata.

Może to ma jakieś znaczenie symboliczne? Stopy noszą nasze ciała, więc i emocje oraz myśli i przez to są ich nośnikiem. Czy to dlatego ich nie lubię?

Mam wrażenie, że kwestia stóp jest największą tajemnicą wszechświata. Niektórzy mają na ich punkcie obsesję, inni najchętniej trzymaliby się od nich z daleka. Muszę przyznać, że chińska tradycja krępowania stóp do mnie przemawia. Potem są takie małe, nikomu się ich nie pokazuje... Taaak, może i bolą, może trzeba się nacierpieć, ale ile potem jest spokoju, gdy nie trzeba ich oglądać!

Czemu nie mogłam urodzić się rybą? Nie miałabym stóp, więc problemów z nimi, ani tym bardziej problemów z butami.

Te moje nowe są ładniutkie, ale muszę nauczyć się w nich chodzić.

Nie, nie wymieniłam stóp na nowe.

Komentarze

  1. Miałam podobny stosunek do swoich stóp, ale na szczęście mi to minęło. Zaczęłam malować paznokcie u stóp kolorowymi lakierami i polubiłam je na przekór sobie i światu :)
    Nie zmieniło się to, że nadal nie lubię kupować butów i mam z tym ciągle problem. Za to uwielbiam kupować torebki, to o wiele prostsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nienawidzę kupowania butów, ale z innych powodów...Albo nie podoba mi się nic, ale podoba się wszystko, a wybrać trzeba jedne...Poza tym nigdy nic na mnie nie pasuje, wszystkie buty są za wąskie w palcach, albo wykonane ze zbyt sztywnej skóry...99% mnie obciera ;/ Najchętniej chodziłabym w trampkach albo japonkach, z nimi nie ma problemu. I stóp też ogólnie nie lubię, niczyich :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS