10 kroków do lata: relaksacyjny tydzień.

Nie wiem, czemu ten tydzień musiał się pojawić akurat w czasie, gdy po raz trzeci z rzędu postanowiłam, że w tym tygodniu na pewno skończę z Hamletem. Ale skoro się relaksujemy, to do roboty i do relaksu. A co tam!

Tydzień ten zaczęłam już w niedzielę, ale nie pamiętam, co robiłam - oprócz tego, że się relaksowałam. We wtorek pozwoliłam sobie na skrajne lenistwo i słuchanio-czytanie książki (o ile audiobooki - nawet żywe - do mnie nie przemawiają, to gdy mam jednocześnie tekst przed oczami, zamienia się to w prawdziwą przyjemność). To był chyba ten dzień, gdy moje stopy całkowicie umarły po nowych butach. W środę trochę wysiłku fizycznego, ale to nic złego. Za to wieczorem było kolejne heksowanie. Już z L. ustaliłyśmy, że to chyba stanie się naszą tradycją. Do siebie wróciłam znowu prawie o północy. W czwartek na upartego hamletowałam, wyklinając go w niebiosa i obejrzałam sobie chyba dwa odcinki serialu Hannibal. Choć możliwe, że to było w piątek. W międzyczasie poczytałam też trochę książki (na co ostatnimi czasy nie miałam czasu). Sobota była jednym wielkim relaksem - cały dzień w teatrze. Tam wszystko jest relaksem, nawet praca. Wyszłam stamtąd o północy. Sezon teatralny zakończony. Buu. I nastąpiła niedziela - tutaj moje lenistwo dało o sobie znać. Znaczy relaks. Choć zabrałam się za gotowanie!
Na śniadanie miałam racuchy z ananasem. Potem gotowałam też obiad, który mi się z mojej własnej głupoty rozsypał. Ważne, że smakował. W sumie ta rozsypana część była najlepsza... W międzyczasie wyhamletowałam kilka stron, a potem poszłam oglądać Hannibala. Kolejne dwa odcinki. Po Hannibalu byłam trochę zmęczona i postanowiłam o siedemnastej się zdrzemnąć. W efekcie wstałam dziś o szóstej rano, racząc się prysznicem na dzień dobry. Dawno nie spałam w ubraniu dłużej niż trzy godziny i muszę przyznać, że choć jest to ciekawe, to zdecydowanie wolę się wcześniej umyć, opiżamować i spać snem sprawiedliwej... Ale te trzynaście godzin to było coś fajnego.

Oficjalnie sama dla siebie uważam relaksacyjny tydzień za zaliczony.

Teraz mamy kolorowy, prawda? Mam nadzieję, że nie na darmo jem ten ryż z truskawkami!

Komentarze

  1. Tak teraz jest kolorowy :)
    Ale mi narobiłaś apetytu na te racuchy :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha ambitnie z tym bieganiem :D bo ja w przypływie dobrych intencji taką aplikację też zainstalowałam, a potem biegać mi się odechciało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze jak coś to tu Magda ze Sztukistudiowania, niechcący dodałam komentarz będąc zalogowana na innym koncie

      Usuń
    2. Zwykle biegam bez telefonu, ale z kimś, więc nie miałam okazji użyć tej aplikacji, ale dziś biegłam sama i odczułam potrzebę muzyki, więc telefon też pobiegł :D.
      Rozpoznałam Cię :D.

      Usuń
    3. Ja jak kiedyś biegałam (odległe czasy) to nigdy nie wiedziałam gdzie wszystko trzymać :D tzn w kieszeni np telefon mi latał, a w ręce ze wszystkim też nie wygodnie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS