Ulubieńcy kwietnia.

Po raz kolejny weszłam w fazę całkowitego absurdu - kto publikuje ulubieńców z poprzedniego miesiąca w połowie obecnego? (Jak ten czas szybko leci! Myślałam, że minęła dopiero jedna czwarta...) Moja forma ulubieńców bardzo mi się spodobała i dlatego zamierzam ją ciągnąć.  Zobaczymy, co z tego wyjdzie. A raczej jak długo to potrwa.


1. Kosmetyki.

Zwycięzcą jest czarne mydło. Gdy dostałam próbkę od Kasi, absolutnie się zakochałam. Wprowadziło ono małą rewolucję w mojej pielęgnacji (co prawda mojego trądziku jeszcze nie zdołałam wytępić, ale zdecydowanie jestem z siebie teraz bardziej zadowolona). Myślę, że zaprzyjaźnimy się na dłużej (w końcu po coś kupiłam później pełne opakowanie).


2. Lifestyle.

Organizacja. Coś, co jest ostatnio moim drugim ja. Manewrowanie między uczelnią, teatrem a resztkami życia prywatnego... mój blog na tym cierpi (oba blogi). A ja jestem zadowolona. Choć maj mam tak zdezorganizowany, że zdecydowanie przeciągnęłabym tego ulubieńca na kolejny miesiąc. Nie bez powodu, gdy ktoś zapyta, czy mam czas, sięgam po kalendarz w telefonie, plan teatralny i plan zajęć...

3. Moda.

Muszę przyznać, że to powód, dla którego zdecydowałam się na ulubieńców w kwietniu. Gdy dostałam teatralny t-shirt (a było to moim marzeniem od pierwszej sekundy, gdy takowy ujrzałam), od razu chciałam się pochwalić i szukałam jakiejś rozsądnej wymówki. To zdecydowanie mój ulubieniec.


4. Kultura.

W kwietniu wygrywają "Nędznicy". Od razu wiedziałam, że chcę obejrzeć ten musical, ale nie spodziewałam się, że mnie tak zachwyci! Ta muzyka, ta dynamika, ta gra... Cóż mogę więcej powiedzieć? Co prawda ostatnio zdecydowanie nie mam czasu na oglądanie filmów (mówi to ta, która w poprzedni weekend obejrzała dwa razy "Milczenie owiec" i raz "Hannibala"), ale "Nędznicy" wygrywają w każdej potyczce. Może dlatego, że jeszcze nie znam ich na pamięć. Niemniej polecam. Długie to, ale patrzyłam w ekran jak urzeczona, co ostatnio jest naprawdę trudne. Samo to świadczy o "Nędznikach" jak najlepiej.


5. Kulinaria.

Ta kategoria jest trochę na wyrost, ale nazwijmy moje kwietniowe uzależnienie kulinariami. Kanapki z camembertem. Bułki z camembertem. Camembert saute. Kawałki camemberta wrzucone do zupy pomidorowej. Mogłam nie jeść nic innego. W mojej lodówce musiał być po prostu camembert. Raz zjadłam połowę bez niczego, bo mi się tak bardzo go zachciało...

Komentarze

  1. Mam nadzieję że Ci się szybko nie znudzą ulubieńcy, bo bardzo polubiłam ten cykl w Twoim wydaniu :) Całuję !!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, ja popieram camembertowe uzależnienie bo jakiś czas temu sama wpadłam w jego sidła. Kanapki, bułki, chleb z camembertem to był standard. Mój najulubieńszy to był taki zwykły, ale ten z pieprzem też jest super. Raz zjadłam cały bez niczego :D
    Ale już mi przeszło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też preferuję naturalny :)). Ma tę zaletę, że ewentualnie można go zjeść z żurawiną, a ten z pieprzem trochę mi się kłóci :D.
      Mi chyba powolutku przechodzi. Zobaczymy na jak długo :D.

      Usuń
  3. kocham camembert! <3
    fajny pomysł na ulubieńców ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś dotknięta klątwą łańcuszkową, buahaha! Po odbycie kary i szczegół zapraszam do posta:
    http://cruelty-free-blog.blogspot.com/2013/05/tag.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS