Moja kolekcja szamponów. Garnier, Clear, Schauma, Babydream, Sante.

Na początek przypominam o konkursie w poprzednim poście. Do wygrania perfumy Jennifer Lopez Deseo!


Nie uważam się za szamponomaniaczkę. Jednak są momenty, kiedy mam ochotę coś zmienić i szukam nowości. Są lepsze, gorsze... Czasem u kogoś użyję szamponu, który mnie zachwyci i go kupię, ale wtedy czeka on na lepsze czasy i jest używany sporadycznie. Są też prawdziwe cuda, a także niepozorne skarby. A także ulubieńcy od zawsze. Zacznijmy od tych, które lubię najmniej. Potem jest tylko lepiej. Czyli opowiem Wam o moich pięciu szamponach.

Garnier - drożdże piwne i owoc granatu

Namówiła mnie na niego mama, bo chyba jej samej się spodobało, co jest napisane na opakowaniu. Jednak moje włosy go nie polubiły (wcześniej używałam Fructis, który wcale nie był zły, dlatego uznałam, że inny Garnier też może mi podejść). Zwyczajnie się nim zmęczyłam i go porzuciłam. Czasem używam go do mycia szczotki, bądź innych celów, które wymagają użycia szamponu bądź jemu podobnych specyfików. To nie jest coś, co bym poleciła. I czekam, aż sam wyparuje z opakowania, bo użyję go ponownie chyba tylko w sytuacji, gdy skończą mi się wszystkie inne.

Clear - scalp oil control

Szamponu tej firmy używałam właśnie u kogoś innego i byłam zachwycona jego działaniem. Niestety okazało się, że jest dla mnie za mocny. Świetnie oczyszcza, ale bardzo drastycznie, czego moje włosy na dłuższą metę nie lubią. Jego też używam do mycia szczotki, ale od czasu do czasu także do moich włosów, gdy uznaję, że potrzebuję mocniejszego oczyszczenia. Podoba mi się jego mocny, trochę apteczny zapach. Lubię mieć Clear na półce, ponieważ zawsze znajdzie się moment, gdy będzie potrzebny. A silne szampony też są czasem potrzebne - nawet gdy ktoś uważa SLSy za wszelkie zło tego świata.

Schauma - owocowa pielęgnacja

Schauma to moja miłość od zawsze. Gdybym miała wybrać jeden szampon, jakiego używałabym do końca życia, byłby to właśnie ten. Od dzieciństwa używałam Schaumy winogronowej (której teraz chyba nie ma, ale właśnie ta wydaje mi się jej najbliższa), potem o zapachu czekoladowym, ale ona się tak dobrze nie sprawdzała. Dobrze oczyszcza, ale nie tak mocno jak Clear, dlatego używam jej częściej, choć wciąż rzadko. Jednak Schaumę muszę mieć. Żaden inny szampon nie trwa ze mną tak długo jak ona i niemal nigdy mnie nie rozczarowuje. Czasem używam jej do zmywania olejów.

Babydream

Gdyby nie blogi, nigdy bym go nie kupiła. To moja druga butelka i szampon na każdy dzień. Prosty skład, dobre oczyszczanie i brak podrażnień. Obecnie mój ulubieniec, choć brak SLSów sprawiał mi na początku trudności, zanim nauczyłam się jego obsługi. W dodatku jest rzadki, co wcale nie przysparzało mi mniej kłopotów. Nie wysusza włosów, prawie nie szkodzi. Choć mam wrażenie, że moja skóra głowy w ogóle nie lubi szamponów. Z wyjątkiem tego, który będzie następny. Babydream ma jeszcze jedną niekwestionowaną zaletę - to jeden z najtańszych szamponów świata. I naprawdę go lubię. Choć do perfekcji w jego używaniu nie doszłam. I niemal zawsze towarzyszy zmywaniu olejów.

Sante - Glanz Shampoo Bio-Orange&Coco

Długo się na niego czaiłam, bo jakoś nigdy nie miałam wolnych trzech euro. Urzekł mnie swoim zapachem (i składem...), który tak cudownie pachnie pomarańczą (kokosa praktycznie nie czuć), że chodziłam do DM tylko po to, by go powąchać i się upewnić, że go na pewno kiedyś kupię. Jest delikatniejszy niż Babydream, ma ładniejszy zapach, jest droższy, ma fajniejszy skład, a poza tym jest podobny. Jego obsługę opanowywałam dłużej niż Babydream, także jest rzadki i skomplikowany w nakładaniu. Ale ten zapach! Jest świetny do prania pędzli, moja skóra głowy go uwielbia, włosy także. Jednak używam go rzadziej niż Babydream, ponieważ nim łatwiej jest mi się posługiwać. Na pewno nie używam go po olejowaniu, ponieważ na tyle mu nie ufam. Jednak gdy chcę się rozpieścić, zanurzam się w jego zapachu. Pod tym względem jest najcudowniejszym szamponem świata. Pod innymi jest w pierwszej dziesiątce (licząc szampony, jakich nigdy nie miałam okazji użyć). I w mojej pierwszej trójce.


Jeśli zaś chodzi o odżywki i inne takie:
- do olejowania używam wyłącznie olejku Alverde z paczulą i czarną porzeczką - moje włosy innych olejów oraz mieszanek Alverde z innymi nie lubią. Zamierzam wypróbować inne olejki Alverde;
- obecnie używam wyłącznie maski Kallos Crema al Latte. Małe opakowanie mi się kończy, ale na pewno kupię duże. Choć zapach mnie denerwuje. Niczym budyń na wodzie...
- ostatnio zaczęłam używać po myciu płukanki z octem jabłkowym i paroma kroplami olejku z drzewa herbacianego. Choć ten ostatni składnik wyeliminuję. Tej samej mieszanki używam jako toniku do twarzy.

Komentarze

  1. Babydream po olejowaniu i raz w tygodniu dla oczyszczenia jest świetny, aczkolwiek ciężki w użyciu.
    Od zawsze szukam swojego ulubionego szamponu i jeszcze nie trafiłam na takiego, ale lubię bardzo L'Oreal Elseve Color-Vive, w składzie jest SLS, ale mimo tego moje włosy bardzo dobrze współpracują z tym szamponem, a zapach cudowny jest!
    Kallos Crema al Latte - maska bardzo dobra, ale ten zapach nie dla mnie, chyba bardziej znoszę rzepę itp niż ten mleczny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej Schaumie też jest SLS. Ale mimo to jest dość delikatna i moje włosy zawsze ją lubiły. Jednak Babydream z nią wygrywa pod pewnymi względami.
      Jednego ulubionego bym nie potrafiła wybrać. Ale gdybym pod groźbą śmierci miała to zrobić, byłaby to Schauma :).
      Nie znam zapachu rzepy. Ale już się nauczyłam przy zabawach z naturalnymi kosmetykami, że zapach można zignorować. Kallos nie jest zły, choć go nie lubię. Ale lubię jego działanie :).

      Usuń
  2. raz mialam szampon z drozdzami piwnymi i strasznie smierdzial
    drugi raz bym nie zaryzykowala

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisałaś może jakiegoś posta o olejowaniu? Ja nigdy nie olejowałam włosów i nie wiem o co w tym chodzi. A jest to wielce intrygujące. Bardzo chciałabym spróbować kosmetyków Alverde. Dziś nawet śniło mi się, że dał mi je mój profesor ze studiów. Ubawiło mnie, że używasz Garniera do mycia szczotki. Biedny, najniżej w hierarchii szamponów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie pisałam. Jakoś nie wydaje mi się, by wiele na ten temat wiedziała, wiem absolutne minimum :). Choć, jeśli chcesz, mogę w najbliższym czasie taki minimalny post stworzyć :).

      Lubię Alverde. Niektóre kosmetyki mają świetne, inne gorsze :). Zdecydowanie polecam balsam do ust i krem do rąk. Bardzo dobra jest też emulsja do mycia twarzy. Wszyscy zaś polecają ten olejek z paczulą i czarną porzeczką. Też bym go polecała, ale dla mnie zapach jest za mocny :D. Za to nie lubię maski do włosów z hibiskusem.

      Zawsze jakiś element kolekcji musi być najsłabszy, tym razem padło na Garniera :D.

      Usuń
    2. Chętnie przeczytam taki mały pościk o olejowaniu :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS