Budapeszt, czyli płyta grzewcza na mapie Węgier.

Notes from my travels:

Budapeszt i Węgry to śmieszne miejsce. Busz. Autobusz. I dyszkont. Z tego języka wywodzi się pasztet i kiszka. A jeśli ktoś chce, byśmy płaciły w euro, z całą pewnością jest oszustem. Ale to już nie nasze słowa, lecz sympatycznego faceta, u którego de facto także zapłacimy w euro za pokój. 
Z lokalną walutą Gia ma problemy - tłumaczy ją sobie w zabawny sposób na złotówki, a później nie rozumie, gdy ktoś chce od niej pięćset*.
Sam Budapeszt okazał się autentyczną płytą grzewczą. Tubylcy zapewne nie odczuwają potrzeby wybrania się do sauny. Zaraz po wylądowaniu uznałyśmy, że więcej do ciepłych krajów nie lecimy.
3. września 2012
20:17
*W drugiej połowie kolejnego dnia w końcu się nauczyła. A ja zaczęłam mieć problemy.

 Nasze pierwsze śniadanie w Budapeszcie. Starbucks. Po mnie się można tego spodziewać. Naprawdę. Wzięłam zieloną herbatę, która smakowała jak rumianek. Czyli była ohydna. Na szczęście jako żywność posiadałam torebkę Fornetti.
 Gia: "Weź mi otwórz toaletę, bo ja nie umiem drzwi otworzyć." Następnego dnia się nauczyła.
 Wąskie uliczki. I przeważnie bardzo ładne. Jedna z niewielu ładnych rzeczy w tym mieście.
 Tak wygląda Budapeszt w sosie własnym...
 ...i tak.
 A tak chcemy, by wyglądał.
 Ale generalnie to rzadkość.
 Choć się zdarza.
 Nie wiem, czy wiecie, ale mam lekką obsesję na punkcie latarni i niejedno zdjęcie, na którym pod nimi stoję... Choć niestety nie w Budapeszcie. A takie ładne!
 DM! Na każdym kroku, częściej niż Rossmann. Oczywiście musiałam wejść, żeby popatrzyć na Alverde. I mandarynkowe masło do ciała z edycji limitowanej na mnie patrzyło... Kiedy wracam do Frankfurtu, hm?
 Fontanna, która zmieniała kolory.
 Widok na Budę z mostu prowadzącego do Wyspy Małgorzaty. Ale do Budy nie dotarłyśmy, bo czasu było za mało.
 Mmmm.
 Ładne drzewo, Dunaj i kawałek Wyspy Małgorzaty.
 Pomnik stworzony przez niejakiego Istvana Kiss'a z okazji stulecia połączenia Budy i Pesztu. Do środka wsadził dziwne rzeczy. Ale o tym poczytajcie u kogoś, kto ma na ten temat jakieś pojęcie.
Tańcząca fontanna...
 I playlista do niej. Zrobienie jej zdjęcie przez tak niską osobę jak ja wymagało sporo skakania. Zdecydowanie warto. Mogłabym siedzieć przy tej fontannie i siedzieć i siedzieć...
 Jako że jestem dziwna, cały czas chciałam iść do zoo. Gia zoo i innych metod ucisku zwierząt nie lubi, ale na Wyspie znalazłyśmy taki minibusz... przepraszam, minizoo, gdzie cały czas się zacieszałam.
 KUDŁATA KURA, KTÓRA WYGLĄDA JAK LAMA! Mamusiuuu, kup miiiii!
 Kuku(rykuuuu!).
 Konik specjalnie dla mnie zamachał grzywą.
 I w ten oto sposób dotarłyśmy do ogrodu japońskiego, także na Wyspie, ale na jej całkiem drugim końcu.
 Busz.
 Moja dziewczynka, która prawdopodobnie jest Neptunem, ale niech będzie dziewczynką.
 Fontanna. Tam jakieś dziecko z siatką mordowało ryby, a żółwie od niego uciekały. Gia zgubiła zatyczkę od kolczyka, a mi padła bateria w aparacie.
 Stacja końcowa najstarszej linii metra w Europie, czyli budapesztańskiej linii 1, która prowadzi do Lasku Miejskiego.
 Stacja w całej rozmazanej okazałości.
Oczywiście nie mogłam sobie odmówić zabawy.
 Sztuczne jezioro w Lasku Miejskim, które niestety w większości zostało osuszone.
 Chcesz nakarmić kaczki? Kup jedzenie! I pamiętaj, że 100 forintów (czyli jakieś złoty pięćdziesiąt) jest równe jednemu euro.
 Plac Bohaterów. Nieźle się rozpanoszyli na tak niewielką ich ilość (powyższe zdjęcie pomnożyć przez dwa). Bo plac jest naprawdę duuuży.
 I cudowne, genialne budynki na ulicy Andrassy. Mnóstwo ambasad i innych miejsc... a ja bym tam zamieszkała.
 Bez komentarza.
 Muzeum Terroru. Gia nie chciała tam iść. Szkoooda!
 Kotek bez oka. Był też wystraszony kotek, ale nie mam ochoty zamiauczeć tego postu.
Wiecie, dlaczego cały czas się śmiałyśmy z nazwy tej stacji?

Budapeszt jest zbyt gorący, mały i niezbyt urodziwy. Ktokolwiek, cokolwiek by uważał. Niestety Budy jeszcze nie znamy, ale zamierzamy nadrobić. Wyspa Małgorzaty i Andrassy ut to miejsca, gdzie możemy spędzić dużo czasu. Opanowałyśmy metro. Z tramwajami miewamy problemy. Dotarłyśmy do budapesztańskiego Chinatown i miałyśmy okazję obserwować błyskawiczne reakcje Chińczyków na nalot. Miłości do Budapesztu nie potrafię zrozumieć. Niemal tak jak tego języka. Ale było tak miło, przyjemnie i swojsko, że kiedyś pewnie wrócę.

Jeśli będziecie w Budapeszcie, polecam wybranie się na obiad do restauracji Blue Rose na Wesselenyi utca 9. Przy okazji zobaczycie Synagogę Ortodoksyjną i zjecie naprawdę smaczne jedzenie w niezbyt wygórowanej cenie.

W następnej części opanujemy podstawy języka węgierskiego. Bądźcie uważni!

Gia też powiedziała co nieco na ten temat.

Komentarze

  1. Bardzo fajny post, super się czytało !!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja liczac dolary czy funty egipskie tez poslugiwalam sie nimi jak zlotowkami
    złoty, dwa, trzy
    a nie dolar, dwa, trzy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze zrozumiałe, ale gdy 500 forintów staje się pięcioma złotymi, a następnie pojawia się pan przy kasie, który chce pięćset, gdy Ty byłaś nastawiona na pięć, można się skołować :D. Tu się pojawia różnica w nominałach, a nie tylko nazewnictwie... :D.

      Usuń
    2. to pamietam jak bylam w czechach i mialam problem z ich koronami bo wiekszosc cen podana niemal w tysiacach :P

      Usuń
  3. W Budapeszcie byłam przez chwilę, przypadkiem, totalnie mnie zauroczył i bardzo chcę tam wrócić!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boję się drobiu. Ja bym nie chciała dostać kury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że wszelakie ptactwo jest obrzydliwe i brudzi. Ale te są takie śliczne i kudłate...

      Usuń
  5. Czyli co, jechać? Na majówkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto :). Ja tam kiedyś wrócę :).

      Usuń
  6. Świetna notka! ; )
    Bardzo fajne te zdjęcia ; >

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w kudłatej kurze!

    OdpowiedzUsuń
  8. na przyszłość będę o Tobie pamiętać ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS