Kilka słów o gąbce konjac.

Gdyby mi się tak chciało, jak mi się nie chce! O ile byłam w stanie się ubrać, wyjść na pocztę, wrócić do domu i coś zjeść, to nic innego nie potrafię. Nic mi się nie chce! Nawet fakt, że za godzinę będę znowu siedzieć za kierownicą, nie potrafi mnie ożywić. Ale gdy już coś zacznę, to generalnie mi się zachciewa.

Co to ma jednak wspólnego z gąbką konjac? Ano... o niej mi się też nie chciało, ale gdy ją pokazałam, ktoś poprosił, bym później coś o niej napisała. A że mi się nie chciało i nie chce, to jakoś to się ze sobą kumuluje i mogę coś napisać. Bo tak naprawdę ja chcę, tylko mi się nie chce... Amen.

Gąbka konjac to gąbka z jakiejś roślinki rosnącej sobie w Azji. Ma działanie oczyszczające i relaksujące. Z natury jest twarda (coś jak luffa), ale po zmoczeniu robi się mięciutka i milutka (tu luffa jej do pięt nie dorasta). Oczywiście mówię o mojej wersji, którą zamówiłam na eBayu. Rossmannowska chyba z natury już jest miękka, o ile dobrze pamiętam.

Przed użyciem należy ją zmoczyć i zmiękczyć. Teoretycznie można jej używać bez żelu do mycia twarzy czy innych takich, jednak ja sprawdziłam i mówię, że to tak nie działa. Sama w sobie słabo oczyszcza. Nawet nie ryzykowałam tego więcej niż dwa razy, tylko gwoli sprawdzenia. Jednak używanie jej z jakimś środkiem czyszczącym to cudo. Pięknie oczyszcza, nie wysusza (ach, bo ma też jakieś działanie nawilżające - podobno, bo mnie Tołpa nie wysusza wcale, a z tym żelem jej używałam). I twarz po masażu nią jest taka szczęśliwa, że aż pory się uśmiechają...

Mogłabym się nią miziać cały czas. Jednak data ważności mnie zabiła. Bo choć nie jest jasno określona, to gąbka zeszła z tego świata po jakiś dwóch tygodniach. Zaczęła twardnieć po bokach tak, że moczenie nic nie dawało, a oczywiście używanie mogłoby się źle skończyć. Pękała, aż zdecydowałam, że nadszedł jej kres i pochowałam ją w koszu na śmieci.

Bardzo chciałabym kiedyś użyć szmatki muślinowej i porównać ją z konjac. Uważam ją za fajny gadżet i masażer, ale nie sprawiła, że od razu pobiegłam na eBay zamówić zapas na kolejny rok. Warto zobaczyć i samemu sprawdzić. Milusie, ale nie tak kudłate jak Deusz, więc na stałe w mojej łazience nie zagości. Zresztą słyszałam, że czasem lubią pleśnieć. Dlatego może za jakiś czas kupię znowu, ale póki co nie jestem zainteresowana.

Ale taki milusi dotyk... No, dobrze, zastanowię się.

Cena: eBay ok. 11 zł, Rossmann 15,99.

Zdjęć nie ma, bo, jak już powiedziałam, umarła dawno temu. A trupom zdjęć podobno robić nie wolno.
(Wybaczcie ten trochę wisielczy humor.)

Komentarze

  1. Jak chcesz szmatkę muślinową to są w Body Shopie i wcale nie takie drogie :)Nie musi być zaraz Liz Earle. A muślin to muślin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam, że TBS je wycofał :). Acz i bloggerki mogą się mylić. Na razie i tak mam szlaban na zakupy ;).

      Usuń
    2. Jest to niestety możliwe, że je wycofali. Poszukamy gdzie indziej wobec tego!

      Usuń
  2. mi tez sie nic nie chce
    przeszlam na tryb energooszczedny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tryb energooszczędny to dobre określenie, ale ja już się ożywiłam za kierownicą i nie mam co z moją energią zrobić. Hmm.

      Usuń
    2. ja chyba moja energie wykorzystam na zrobienie sobie lozka i szybko sie poloze xD

      Usuń
    3. Powodzenia, tylko się nie przemęcz :D. (Ja dzisiaj mogłam ruszać tylko jednym palcem wskazującym, bo inaczej od razu byłam zmęczona xD.)

      Usuń
    4. ja ruszam kciukiem przełączając kanału w tv :P

      Usuń
  3. Zobaczyłam sobie w Googlach jak to wygląda. I tak sobie myślę, że skoro i tak trzeba użyć jakiegoś specyfiku, to lepiej używać z wacikami :D Może to nie za wygodne, no ale... Chociaż znając mnie, jak spotkam tę gąbkę gdzieś to kupię, bo sobie przypomnę, że o niej czytałam u Ciebie :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, jestem w "częściej niż rzadziej" :) Dzięki, już Cię dodaję również :)

    OdpowiedzUsuń
  5. o, o, o! kolejna rzecz do wypróbowania!

    A jak tam film o pszczołach? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę fajnych scen, ogólnie znośny, ale nie mam ochoty obejrzeć po raz drugi :D.

      Usuń
    2. Najlepsza na aucie :D

      Ej mam prośbę. Możesz wkleić gdzieś na swojego bloga (tzn na tego) odnośnik do bloga o książkach? Bo na tamtym masz odnośnik do tego. A w drugą stronę już nie :D I mi się nie wygodnie wchodzi :/

      Usuń
    3. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem :D.

      Usuń
    4. Dziękuję bardzo bardzo :D :*

      A no umiem latać :D Nauczyć Cię tej tajemnej sztuki? :D

      Usuń
    5. To innym razem :D

      No więc piana party - impreza, na której masz po szyję... piany :D I możesz się rzucać, tańczyć, bawić, co tylko chcesz :D Piana leje się z sufitu :D
      Byłam też na imprezie bąbelkowej, gdzie każdy dostawał bańki mydlane i była maszynka, która produkowała miliony bąbelków.
      A dziś pora na śniegową imprezę, na której będziemy brodzić w sztucznym śniegu :D Piana była mokra, a podobno ten śnieg ma być suchy. Zobaczę wieczorem :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS