Day in Cracow. Shopping, eating and eating.

Gia była na tyle miła, że zdecydowała się mnie odwiedzić, co sprawiło, że ruszyłyśmy w Kraków. Już obie ustaliłyśmy, że ja mogę w życiu nic nie robić, jedynie jeść, więc zaczęłyśmy od jedzenia właśnie. Poszłyśmy do miejsca, które sobie jakiś czas temu ukochałam - Karmy. Następnie Empik, gdzie wydałam stanowczo za dużo pieniędzy, Galeria Krakowska (gdzie obie wydałyśmy ich zdecydowanie zbyt wiele), a na końcu sushi, na które ja (!) już nie miałam siły, bo po śniadaniu nie byłam głodna, choć minęło od niego pięć godzin.
W Karmie jadłyśmy - jakże by inaczej - ciasto owsiano-daktylowe (mniam), Gia pancakes z bananami i syropem klonowym (które, choć sycące i wielkie, były bardziej omletami), a ja hummus z grzankami, który także był bardzo sycący, przez co go nie zjadłam do końca i później już nie chciało mi się jeść. Do tego kawa (dla Gii) i herbaty (for both of us). Po naKARMieniu się poszłyśmy dalej.
W Głównej Księgarni Naukowej kupiłam sobie mały fioletowy notes - takiego szukałam, bo większe mnie frustrują, a zawsze potrzebuję mieć coś, gdzie mogę sobie bazgrać i notować właśnie. A w Galerii krążyłyśmy i godzinę nam zajęło dotarcie do łazienki, bo ciągle trafiałyśmy w inne miejsca. W Douglasie zdobyłam sporą próbkę perfum męskich Chanel Allure - żeby nie było niedopowiedzeń, ta próbka jest dla mnie i owszem, zamierzam używać tych perfum, bo się w nich zakochałam i czuję się świetnie. Potem byłam tym zachwycona. Następnie Starbucks, bo chciało nam się pić, Five o'Clock, bo herbata, a potem Inglot w poszukiwaniu różu. I nareszcie mam swój pierwszy róż, a marzyłam o nim od przedszkola *absurd*. Obeszłyśmy także inne sklepy, co jest trochę mniej istotne. Na koniec w Galerii zrobiłyśmy zakupy jedzeniowe (oczywiście) i z paragonami ruszyłyśmy odebrać darmową bubble tea, która przysługiwała za wydanie 100zł w Galerii. Nasza rozrzutność sprawiła, że stać było nas na dwie. Obie wzięłyśmy zieloną herbatę z syropem jagodowym i tapioką.
Bo mi kazała dodać :D.
Oto przykład szkodliwości czytania Azjatyckiego Cukru...
Po tym wszystkim czekało nas jeszcze 77sushi, ja zjadłam tylko sałatkę z glonów wakame, a Gia swoje ulubione unagi futomaki.

To na pewno nie skończyło naszego dnia, acz wyprawę do Krakowa na pewno. Choć nie na długo. Jutro jedziemy do Niedzicy polować na duchy w zamku.
Książki (więcej informacji tu), puszki, róż, perfumy, notes... Zjadłabym coś.
Relację z trochę innej perspektywy i trochę więcej o jedzeniu możecie przeczytać bezpośrednio u Gii.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS