Zacięłam się dziś w windzie. I poszłam na zakupy.

Nie przejęłam się tym może dlatego, że zanim jeszcze weszłam dziś do windy, zwyczajnie wiedziałam, że mnie to spotka i wyszłam temu naprzeciw. I mimo tego zacięcia (dziękuję, losie, że nie uraczyłeś mnie klaustrofobią!) uważam ten dzień za - jak do tej pory - całkiem udany. Zostałam szybko uratowana (choć wylądowałam między piętrami) i poszłam...

A poszłam zarezerwować pokój w hotelu, bo mój Różowy Kotek do mnie przyjeżdża za tydzień (TAAAAAK!!!), potem okazało się, że pan Wu się nie pojawił, więc kolejnej porcji wykładu z filozofii - na szczęście - nie będzie. Dostałam listę zajęć z kulturoznawstwa i mam całe wakacje na zastanawianie się, na które chcę iść (na większość tych, które są wtedy, gdy mam już w planie inne zajęcia). A potem stwierdziłam, że - a co! - pójdę coś kupić. I poszłam.


Zakupy trochę stopowe i wakacyjne. Wkładki do butów już dawno były mi potrzebne, a peeling rozpuściłam (nie wiem jakim cudem) i kupiłam sobie cudo zastępcze (błagam, działaj!). Do tego różowy lakier z nowej edycji limitowanej Essence (Miami Roller Girl 03 Four Wheel Drive - kupiłam głównie dla nazwy, bo ze stałej kolekcji jest niemal identyczny odcień 05 Sweet as candy). Widziałam też z EL Snow White, ale nie podobało mi się, że w bardzo ładnych kolorach był brokat. Potem kupiłam krem Nivea dla mamy (bo ona koniecznie chciała niemiecki) i poszłam na bubble tea (zielona jagodowa - mój nowy ulubiony smak). Sprawdzałam też zapachy perfum z Essence (chciałam sobie jakieś kupić), ale niestety żadne mnie nie powaliły. Są nijakie.

Oczywiście zdjęcie koloru nie oddaje... na żywo jest trochę bardziej różowy.
Z dobrych rzeczy czekała na mnie także wolna pralnia i dużo energii, by wziąć się za sprzątanie. A wieczorem spokojnie pomaluję sobie paznokcie moim nowym różowym lakierem i zamierzam być zadowolona z życia, ot co!

A moje róże rozkwitają... nigdy nie przepadałam za kwiatami, ale na te patrzę z przyjemnością. Sama nie wiem, co to powoduje. Niemniej jakoś mnie uszczęśliwiają.


Komentarze

  1. ja jakbym sie zatrzasnela w windzie to bym krzyczala jak opetana :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam bardzo ciekawa swojej reakcji ^^. Włączyłam spokojnie alarm i czekałam, aż ktoś mnie uwolni :D. Na szczęście winda spora, ja fobii żadnej nie mam i paliło się światło - nie było źle :D.

      Usuń
  2. Ja do zacinania się w windach jestem już przyzwyczajona, zresztą, sama o tym wiesz, bo wiele razy Ci opowiadałam. :D

    Właśnie, róże, trzeba zamówić róże dla mojej mamy! (:

    OdpowiedzUsuń
  3. A do tego przetrzymujesz nietoperza w szafie... Do końca dnia jeszcze trochę ponad godzinę, zaczynam się bać, co jeszcze Cię dzisiaj spotka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się zaciąć w windzie, ale zawsze się tego boję, zwłaszcza że w Szczecinie mieszkam na 7 piętrze i ciągle jeżdżę windą xD Chyba bym spanikowała :D

    OdpowiedzUsuń
  5. o ja bym chyba krzyczala i plakala jednoczesnie jakbym sie zatrzasnela..... nigdy jeszcze tego nie doswiadczylam - na szczescie:)))) fajne zakupy - wlasnie tez mialam isc w koncu do Müllera albo Rossmanna i sprawdzic jak pachna te perfumy essence - tyle o nich czytalam.... pozdrawiam jesli masz ochote mozemy obserwowac obustronnie- oczywiscie nic na sile - pozdrawiam pa:))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS