Małopolska wycieczka po górzystych ostępach i bajkowych zamkach.

Dziś od rana byłam w podróży (choć od sobotniego Berlina mam wciąż zakwasy). Tym razem była to mała wycieczka po Małopolsce, ponieważ przyjechała rodzina z miejsca w Polsce, gdzie diabeł mówi "dobranoc" (dosłownie). Początkowo miało być (znowu) Zakopane, jednak plany zostały zmienione. I pojechaliśmy w miejsce, w którym wcześniej nie byłam, choć bardzo chciałam. Ojców i okolice.

Marzyło mi się chodzenie po górach, jednak nikt inny nie miał ochoty (a ja odpowiednich butów). Najpierw pojechaliśmy do Jaskini Wierzchowskiej, gdzie niestety nie było nietoperzy (wbrew obietnicom mamy), potem do zamku w Pieskowej Skale, a stamtąd na Pustynię Błędowską. Sporo pobłądziliśmy, bo nawigacja (mama) nie pamiętała, jak się tam jedzie. W końcu dotarliśmy. Jakoś.

W Jaskini było przyjemnie zimno. Stwierdziłam, że mogę tam zamieszkać, bo taka temperatura utrzymuje się cały rok (7,5 stopnia, a w najwyższej części o 1,2 stopnia więcej), są nietoperze (pomińmy tę kwestię) i najbardziej jadowite pająki w Polsce. Niestety szybko się skończyło.

Zamek nie jest niczym szczególnym, z murów kazali mi zejść, ale jest bardzo ładny kolorowy ogród, a przed zamkiem jest słynna Maczuga Herkulesa. I przy niej padł mój aparat i na tym skończyły się zdjęcia. Neutralnych i tak jest bardzo mało, bo jakoś tak wyszło, że robiłam za rodzinnego fotografa.

Pustynia Błędowska okazała się lasem. Jakaś resztka piasku się ostała, więc za drugim podejściem tam trafiliśmy. I była super cudowna zjeżdżalnia - patyk, sznur i lina od jednego drzewa do drugiego, należało patyk wsadzić między nogi, usiąść na nim i jechaaaaaaaać! Tam spędziłam największą ilość czasu. A piasek wysypywałam z butów chyba z pięć razy. Wciąż nie do końca się go pozbyłam.

Do domu wróciliśmy niedawno. Jestem zmęczona tym dniem, choć był bardzo miły. Jutro mamy mieć ognisko. Aparat się ładuje, więc może coś z tego wyniknie? Ciekawe, jak robi zdjęcia ognia.

Pieskowa Skała:

Ogród zamkowy jak z bajek Disneya
Bajorko, w którym pływały kaczki i kaczątka
I moje rozczochrane ja w formie dziwnie rozczochranej

Komentarze

  1. O jak tam fajnie! Kurcze w wersji bezśniegowej pamiętam jedynie góry w Karpaczu i Pradze :-(
    Zawsze w wakacje kierowałam się raczej w stronę morza, a w góry zimą. Trochę zazdroszczę, choć myślę że bym padła jakbym miała tam wchodzić (na snowboardzie zawsze ratował mnie wyciąg haha :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat tylko skały :). Za daleko na północ od prawdziwych gór. Mnie zabiło wchodzenie po schodkach w zamku w Pieskowej Skale, a jako dziecko tak często chodziłam po górach... Starość nie radość :D.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS