James Cook Album Release Party @ HBC Berlin

Wczoraj pojechałyśmy z V. na wydarzenie, którego nazwę możecie dostrzec w tytule postu. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Nasze wycieczki do Berlina bywają naprawdę zabawne (choć ta była też irytująca - a raczej ja byłam irytująca).

Zaczęło się od tego, że chciałam wypłacić pieniądze, przy czym bankomat na Alexanderplatz nie obsługiwał mojej karty. Wiedziałam jednak, że na Unter den Linden jest należący do mojego banku. Ba, uważałam, że jest "na początku Unter den Linden", więc poszłyśmy. Przy czym okazało się, że doszłyśmy praktycznie do Friedrichstr. Tam wsiadłyśmy w S-Bahn i wróciłyśmy na Alexę. I zaczęłyśmy szukać HBC. Trochę nam to zajęło (nie wspominając o chrupkach, butach, coli i ciasteczkach, bo to mogłoby wywołać trzecią wojnę światową), ale i nie rozwiązało naszych problemów, bo znalezienie wejścia do budynku trwało kolejne piętnaście minut, a później analiza - którędy, dokąd, jak. Gdy znalazłyśmy, okazało się, że jest opóźnienie (co mnie nie dziwi).

Siedziałyśmy więc i czekałyśmy na rozpoczęcie. Jednak zdecydowałyśmy się iść czegoś napić. Ja chciałam cosmopolitana. Sam proces zamawiania przebiegł zabawnie, ponieważ obsługa widziała, że jesteśmy razem. Ja zamówiłam po angielsku, V. po niemiecku, po czym przy zapłacie barman zapytał, czy płacimy razem czy osobno (po niemiecku), a ja (także po niemiecku) odpowiadam, że osobno. Jego mina była bezcenna.

Ale drink nie był wart tych 8,50 euro. To nawet nie był cosmopolitan, to była wódka w ogromnych ilościach z sokiem grejpfrutowym. Nie wypiłam do końca, bo nie lubię czegoś takiego, jestem wciąż wściekła i oficjalnie uważam, że to najgorzej wydane 8,50 euro w moim życiu. A najgorzej wydanym 5 euro była przejażdżka diabelskim młynem na Weihnachtsmarktcie. Od razu znielubiłam HBC.

Sam koncert... Support (ten męski - La Horse) był naprawdę fajny. Drugi (żeński - Local Girl) śmieszny i momentami niezdatny do słuchania. Artysta wieczoru, czyli James Cook... V., jako muzyk, stwierdziła, że grał z półplaybacku. Wierzę jej na słowo, ale czegokolwiek by nie robił, był gorszy od supportu (męskiego).

Do opowiadania byłoby znacznie więcej, ale staram się nie być marudna. Za to coś nagrałam i możecie podziwiać i udawać, że rozumiecie mój ból związany z niedobrym i cholernie drogim drinkiem. Na szczęście za parę dni będzie nowy miesiąc i nie będę sobie zawracała głowy majowymi wydatkami. Jako przykładnej studentce zostało mi półtora euro do końca miesiąca.
Polowanie na cosmopolitana czas zacząć. Czas także zacząć pierwsze dni wolne w maju.

Komentarze

  1. I moje: "James, tylko do mnie nie podchodź. Proszę, proszę, nie podchodź!" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tu widzę totalnie nowy layout :D Wiosenne odświeżenie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry Cosmopolitan już niedługo w Londonie! (:

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS