W drodze.

Dzisiejsza podróż minęła nadzwyczaj dziwnie, spokojnie, smutno, bezsennie i poniekąd szybko. Zaraz. Jaka podróż? Do akademika miałam przecież wrócić w niedzielę. Miałam. Ale, jak to ujęłam, znowu odwołując wizytę u dentysty, "z przyczyn ode mnie niezależnych niestety nie mogę się pojawić". W minionych dniach, gdy na blogu panowała cisza, w moim życiu szykowała się rewolucja. Raczej w negatywnym sensie. I choć kilka minut wcześniej wrzuciłam ubrania do pralki, spakowałam się i, ignorując pranie, wyszłam po prostu z domu. I jak oto przed godziną wylądowałam w akademiku dwa dni przed planowanym powrotem. Do życia wrócę. Po prostu potrzebowałam... uciec, że się tak wyrażę. Mniejsza o adekwatność tego słowa do sytuacji.

W podróży zawsze się wyłączam. Patrzę na swoje ręce, nogi, brzuch, włosy i to nie jestem ja. Nie myślę, odrealniam się, oddalam od siebie samej. Zwykle podróż dobrze mi robi. Wracam z niej pusta. Gotowa na przyjęcie nowych emocji. Niestety kilka dni po niej mam depresję. Potrzebuję spokoju, samotności i odejścia od jakiejś rzeczywistości, która panuje przed nią. Teraz prawdopodobnie będę się ożywiać do poniedziałku.

Wiecie, jakie to uczucie, gdy wchodzicie do pokoju w akademiku, a jego połowa jest całkiem pusta? Znowu mieszkam sama. Moja współlokatorka się wyniosła (nie, nie przeraziłam jej aż tak), ale zostawiła środki czystości, łącznie z mopem. Pomyślałam, że mogła mi zostawić również wagę... może sobie kupię? Choć nie teraz.

Uwielbiam planować. Spontaniczność na taką skalę jak dzisiejszy (wczorajszy - bo wczoraj wyszłam z domu i pojechałam do babci) wyjazd u mnie nie istnieje. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek się czegoś takiego po mnie spodziewał. Mogę coś odwołać w przedostatniej chwili, ale nigdy nie podjąć jakiegoś działania. Czyli jednak potrafię być spontaniczna. To jedna z rzeczy, jakich się nauczyłam w tym tygodniu.

A to moja piosenka dnia, jedyna, na którą zwróciłam dziś w radio uwagę. I jedyna, która wpasowała się "jakoś" w mój nastrój:

Teraz wracam na blogi, dokończę ostatnie pięć minut "Amelii" (padła mi bateria przed końcem, ech), napiszę dwie recenzje, nadrobię życie. A później wezmę prysznic i po prostu... ech.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS