Weihnachtsmarkt - Berlin Alexanderplatz

Wczoraj miałam tak naprawdę ostatnią szansę (ponieważ nie przepadam za męczeniem się w niedzielę - chcę mieć trochę czasu i energii, które poświęcę na psychicznym nastawianiu się na nadchodzący tydzień), żeby zrobić planowany post o Weihnachtsmarktcie. Początkowy plan był taki, by porównać dwa berlińskie (Alexanderplatz i o wiele mniejszy Potsdamer Platz) oraz ten we Frankfurcie, jednak wróciłam z Berlina na tyle późno, że nie mogłam zrobić zdjęć tego cudownego maleństwa u mnie.

Został więc Alexanderplatz. Tak naprawdę są dwa - jeden mały - pomiędzy zegarem a Saturnem, i ten duży, za Alexą, gdzie ludzi jest tyle, co mrówków (kto tak mówił?), atrakcji również wiele, a jedzenia... no, mniej niż na tym małym. W tym tłumie ciężko nawet poczuć te świąteczne niemieckie zapachy, które towarzyszą we Frankfurcie od samego skrzyżowania, niczym znak naprowadzający na jedzenie. Bo czym pachnie Weihnachtsmarkt? Czekoladą. Winem. Kiełbaskami. Owoce w czekoladzie. Jabłka w karmelu. Glühwein, Glühwein, Glühwein. I czekolada! Uwielbiam tamtędy przechodzić, choć pokusa jest niemal nie do odparcia. Gdy minie się wszystkie stoiska z tymi wspaniałymi zapachami, można się nawet pobawić, poobserwować jakieś kozy w zagrodzie ("Patrz, świnie!" - to był cytat dnia z pierwszej wyprawy na WM i, o dziwo, nie mój). Pojeździć na karuzelach. Jak możecie zobaczyć na zdjęciach, tym się charakteryzuje ten duży WM za Alexą (jedynie zdjęcia z balonikami są z małego).

W Polsce też można coś takiego doświadczyć. Na krakowskim Rynku zawsze jest mnóstwo stoisk z ozdóbkami świątecznymi, smażonymi oscypkami z żurawiną, winem, kiełbasami. Gra muzyka, jest też zwykle scena, oczywiście mnóstwo ludzi i Kraków. Mam nadzieję, że zdążę zobaczyć tegoroczny zagracony Rynek, gdy wrócę do domu. Choć wątpię, by w tym roku ktoś postawił na nim diabelski młyn.

Wróćmy jednak do Alexy. Tak naprawdę to nawet nie jarmark (jak przetłumaczyli to na polski we Frankfurcie), tylko świąteczny park rozrywki. Po drodze z Unter den Linden można zobaczyć trzy diabelskie młyny, a na samym WM dwa młoty (które na Dniach Myślenic nazywane są Extreme i po dwóch wizytach na tym śmiem nazywać to nudnym) i jedna cudna powietrzna karuzela, którą trochę rozmazaną możecie zobaczyć na jednym ze zdjęć. Są też jakieś samochodziki i kolejki. W tym tłumie ciężko cokolwiek dostrzec, o przejściu nie wspominając. Podłoże jest krzywe i można się zabić, naprawdę. Ja byłam tyko na diabelskim młynie, ale za coś tak nędznego zapłacić pięć euro? Nie jest to warte. Bardzo ładny widok na Fernsehturm, można zobaczyć, co jest pod nami, ale tak naprawdę nie ma nic szczególnego ani w przejażdżce, ani w widoku.

Czym innym jest WM na Potsdamer Platz. Jest mały, skupiony na jedzeniu, można tam znaleźć śnieżną zjeżdżalnię, o której zamarzyłam, odkąd ją zobaczyłam i kupić pachnące drewniane dzwoneczki, mnóstwo słodyczy i dać się namówić na ser, który jest przepyszny. Pozornie to nic specjalnego, jednak zdecydowanie przemawia do mnie bardziej, niż tamten kolorowy i błyszczący na Alexie.

Z tego wszystkiego największe wrażenie robi jednak aleja Unter den Linden, oświetlona lampkami choinkowymi. Jednak nie radzę wybierać się do Starbucksa na Friedrichstraße, ponieważ zawsze jest tam taki tłum, że nie ma gdzie usiąść, choć muszę przyznać, że wczoraj było zdecydowanie więcej miejsca niż zwykle.

Podniebna karuzela i diabelski młyn
Część małego WM na AP
Choć są bardzo rozmazane, niewysłowienie mnie radują
Widok z diabelskiego młynu na Fernsehturm
Przepraszam za jakość zdjęć, ale mój aparat nie dość, że przemarzł, to jeszcze nie opanowałam robienia nim zdjęć w nocy.

Komentarze

  1. Szkoda, że trochę porozmazywane zdjęcia, ale i tak widać super klimat :D
    Najlepsze w berlińskich świątecznych jarmarkach są jabłka w karmelu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo, próbowałam samego karmelu, był smaaczny :D. Za to jadłam gruszkę w białej czekoladzie i to było pyszne :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Gruszka w czekoladzie brzmi smacznie. Aż mam ochotę taką spróbować :D

    A swoją drogą dzisiaj dostałam smsa od mamy, że w domu czeka na mnie paczka! :D Zabroniłam mówić co to jest, żeby nie psuć sobie niespodzianki :) Kończę zajęcia w czwartek rano, więc gdy tylko przyjadę do domu to wrzucę fotki na bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magdo, jest naprawdę dobra :). I mam nadzieję, że paczka Ci się spodoba, jest naprawdę skromna, ale mam nadzieję, że nie całkiem bezużyteczna ^^.

    OdpowiedzUsuń
  5. kolejny rok obiecywałam sobie, że tam skoczę, kolejny rok nie wyszło, a miałam tak blisko ;P

    Pozdrawiamy i obserwujemy,
    2bigcitylifes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS