Miasta, które pokochałam.

Pamiętam czas w dzieciństwie, gdy uczniowie większości szkół w Polsce byli przynajmniej raz na wycieczce w Warszawie. Moja podstawówka o tym nie pomyślała (za to było kilka do Krakowa). Gimnazjum również (dotarliśmy na dwie godziny do Wrocławia, gdzie spotkałam się z koleżanką z blogów). W liceum mieliśmy jechać na Upiora w operze, ale zrezygnowaliśmy w związku z kosztami. Warszawa zawsze siedziała u mnie pod skórą i czekała na moment, aż się spotkamy. I nastąpiło to.

Pierwszy raz - koncert Tokio Hotel na Torwarze. Ciężko mi mówić w tym wypadku o poznaniu Stolicy, ponieważ samochód zawiózł mnie prosto pod halę i zaraz po koncercie z niej zabrał. Tyle zostało mi z Warszawy. Później, w czerwcu, pojechałam po raz pierwszy, by być w Warszawie, a nie, by coś załatwić. I od tej pory Warszawa jest umieszczona w moim kalendarzu przynajmniej raz do roku (w samym styczniu byłam dwa razy... chyba trochę przesadziłam). Nie lubię tego miasta, ale mam ogromny sentyment i wbrew sobie samej czuję, że to mój dom. Jak mój ukochany Kraków.

Zawsze jednak jest tak, że zdobędę jeden cel, od razu mam następny. Po Warszawie nadszedł Wiedeń, ale niezbyt głośno i gwałtownie. Dlatego on gdzieś jest, ale wciąż nie jest tym, co muszę, bo się uduszę. Pojawił się jednak inny boa dusiciel, którym stał się Berlin. Marzenie, kolejne. Gdy tam pojechałam, byłam zachwycona (moje stopy już mniej). Przez półtorej roku byłam z daleka od stolicy Niemiec, jednak zaplanowałam wycieczkę w sierpniu, która... nie doszła do skutku, bo postanowiłam skomplikować swoje życie i przenieść się na studia do Frankfurtu. W tamtym momencie Berlin przestał być marzeniem, stał się chlebem niemalże codziennym, a mi zachciało się czegoś innego. Paryża.

Francuskiego chciałam się uczyć od zawsze. Teraz zaczynam robić małe kroczki w tym kierunku (wmawiam sobie jednak, że nie mam czasu). Postanowiłam, że do mojego wyjazdu nauczę się francuskiego. Wyjazd planowany na czerwiec, jednak... zapewne również nie dojdzie do skutku. Dowiem się w ciągu miesiąca. I to zabawne, bo postanowiłam, że i tak pojadę choćby sama. A wczoraj w autobusie doszłam do wniosku, że chyba wolę zrobić sobie prawo jazdy...

Na razie więc Paryż jest moim kolejnym celem. Boję się jednak, co będzie, gdy go osiągnę, ponieważ już wiem, że następny po nim będzie Nowy Jork... Potem zapewne wymyślę sobie jakieś Tokio, czy inny Singapur, a następnym punktem będzie wyprawa na Księżyc (wczoraj zastanawiałam się też, jak wygląda Ziemia z Księżyca, więc jest to bardzo prawdopodobne). Zresztą zawsze chciałam być astronautą, jedno z moich życiowych marzeń. Praca w NASA. Och. Teraz mam trochę bardziej przyziemne cele. Stety bądź niestety.

Oczywiście były również pomniejsze pragnienia jak Wiedeń, o którym wspomniałam, Monachium, Los Angeles (jednak nie, za gorąco...), Egipt jako całość kultury starożytnej, Hong Kong, Kuala Lumpur, Bombaj (powinnam od razu powiedzieć, że cała Azja) oraz kolejny raz moja kochana Ukraina, w międzyczasie Transylwania i inne miejsca, w których rozgrywała się akcja "Historyka". Mam wrażenie, że w pewnym momencie świat okaże się dla mnie za mały. Braknie mi miejsc. A tego nie zniosę. Bo jeśli o czymś przyziemnym marzę naprawdę, to jest to właśnie świat.

A czy Wy macie jakieś miejsca na świecie, które koniecznie pragniecie zobaczyć?

Źródła obrazków:
Nowy Jork
Paryż

Komentarze

  1. Tak aj pragnę Nowy Jork!Jak na chwilę obecną przyjaciel rodziców przysłał nam właśnie 9 kartkę ze stanów...tak sobie 'zwiedzam okolicę USA' właśnie ;c ech!

    mam nadzieje że uda mi się tam polecieć.

    Warszawę Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wiesz, że jest ich strasznie dużo. (:
    Chcę zobaczyć prawie pół Europy (z tą chłodną częścią włącznie), 1/3 Ameryki i praktycznie całą Azję. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli chodzi o Paryż, to osobiście uważam, że jest to najpiękniejsze miasto na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na ten rok planuję Paryż, zobaczymy co z gadania wyniknie. Odkładam tysiące na Tokio (cel to 2020rok). Myślę o Kanadzie dosyć intensywnie, francuski trzeba będzie sobie troszkę poćwiczyć. Ciągnie mnie też w stronę Rzymu, ale tam strasznie gorąco...
    A co do Francji to polecam maleńkie wioski, miasteczka. Ciekawie zapowiadało się Amiens, ale katedrę widziałam tylko z daleka:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się chyba w tym roku nigdzie już nie wybiorę. Najbardziej realnie brzmi Londyn, ale nie wiem, czy znajdę na to czas. Ciężko mi ostatnio planować życie. A do małych miasteczek chętnie wybrałabym się samochodem, jednak nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy ^^.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS