Dzisiaj.

Miałam się spotkać ze starą przyjaciółką - okazało się, że przyjechała do mnie ledwie znajoma, której nie poznawałam. Czy to ta sama osoba?

Miałam się dobrze bawić, dużo rozmawiać, wtłoczyć się w jej nowy rytm - znudziłam się, po raz trzeci obejrzałam "Pół żartem, pół serio" i niemal popłakałam się ze śmiechu, jednak zdecydowanie nie była to zasługa towarzystwa. Dowiedziałam się raptem trzech rzeczy, nie bez uczucia, że tak naprawdę nie mamy o czym rozmawiać.

Dowiedziałam się między wierszami, że jestem nieznośna i ludzie nie wytrzymują w moim towarzystwie, ewentualnie się do mnie i moich zachowań "przyzwyczaili".

Gdy wyszła, zdecydowanie wcześniej niż było zaplanowane, ucieszyłam się, co wywołało we mnie smutek.

Na pocieszenie enty raz obejrzałam "Pana i panią Smith", dwa odcinki seriali, zjadłam jogurt, a wieczorem dobrałam się do mojego wielkiego granatu, którego pestki wydłubywałam 40 minut, aż miseczka była pełna. Bardzo kwaśny, bardzo aromatyczny. Najlepszy, jaki w życiu jadłam. Jednak i tego było mi za dużo...

Tak naprawdę do szczęścia potrzeba mi płótna, żebym mogła pomalować. Płótna nie mam, mam farby, o ironio. Role się odwróciły, kiedyś miałam tylko płótno, a farb nie...

Jutro powinno być lepiej. Nie znoszę takich nieokreślonych dni jak dzisiaj. Tak naprawdę nie ucieszyła mnie ani Marilyn, ani Angie.

Dobranoc.

Komentarze

  1. Nie martw się, ja już też nie poznaję mojej jednej przyjaciółki, drugiej nagle zaczęłam nie znosić, więc... więc jestem już uboższa o dwie przyjaciółki ;) I została mi tylko jedna, jedyna, z którą widuję się dwa razy w roku...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS