Porannie.
Obudziłam się dwadzieścia minut przed budzikiem. Jasno. To już mnie zdziwiło. Cicho. Po tym wietrznym weekendzie i nieustannym stukaniu nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia.
Jeść. Przeglądam blogi. Babeczka z taaaaaką ilością kremu. I choć wiem, że pewnie umarłabym z przesłodzenia, moim marzeniem na dzisiaj jest właśnie taka babeczka (a może taki właśnie krem).
Wstaję. Herbata truskawkowo-waniliowa (i w głowie głos mojego byłego, który mówi mi, że to "nie herbata, to napar"). Ignoruję i myślę co na śniadanie.
Wsadzam rękę do szuflady i postanawiam na ślepo wybrać jakąś czekoladę (a przecież nie mam ochoty na czekoladę). Milka Daim (i tak są w niej tylko Milki). Cóż, otworzę, zjem, później się może nawet ubiorę. Mam jeszcze dwie godziny do wyjścia.
A na poprawę nastroju wezmę ze sobą Palahniuka.
Zaś na zakończenie Weihnachtsmarkt. Taki plan. Mi się podoba. Słońce świeci. Chyba muszę iść na zakupy.
Jeść. Przeglądam blogi. Babeczka z taaaaaką ilością kremu. I choć wiem, że pewnie umarłabym z przesłodzenia, moim marzeniem na dzisiaj jest właśnie taka babeczka (a może taki właśnie krem).
Wstaję. Herbata truskawkowo-waniliowa (i w głowie głos mojego byłego, który mówi mi, że to "nie herbata, to napar"). Ignoruję i myślę co na śniadanie.
Wsadzam rękę do szuflady i postanawiam na ślepo wybrać jakąś czekoladę (a przecież nie mam ochoty na czekoladę). Milka Daim (i tak są w niej tylko Milki). Cóż, otworzę, zjem, później się może nawet ubiorę. Mam jeszcze dwie godziny do wyjścia.
A na poprawę nastroju wezmę ze sobą Palahniuka.
Zaś na zakończenie Weihnachtsmarkt. Taki plan. Mi się podoba. Słońce świeci. Chyba muszę iść na zakupy.
Słodki, alkoholowy i gorrrrrący wieczór na rynku! :D
OdpowiedzUsuń