Home sweet (?) home.

Tym razem podróż nie minęła mi szczególnie dobrze i miło. Po trzyipółgodzinnym oczekiwaniu we Wrocławiu, o mało nie zginęłam tragicznie w tłoku na dworcu. Cudem udało mi się usiąść, a później oddychałam z ulgą całą drogę. Nie wyspałam się, a w Krakowie byłam o piętnaście minut za późno. Gdy tylko dotarłam do domu, zjadłam wybitnie dziwne śniadanie, którym uraczyła mnie mama - typowo holenderskie, ponieważ były to wszelakiego rodzaju artykuły spożywcze przywiezione przez mamę z Holandii. W ten oto sposób zjadłam trochę czekolady do kanapek, zagryzłam ją mini kabanosem (przed chwilą zjadłam ich całe opakowanie), następnie jakimś przekładanym (pyyyycha) ciastkiem, kawałkiem boczku, paskudnymi żelkami, plasterkiem zbyt słonego salami. Staram się nie myśleć o tym, jaki skutek wywarłaby na mnie taka dieta w okresie długotrwałego stosowania. A potem spać. Nastąpiła godzina dziesiąta: Za chwilę będzie woda, idź się myć. Wygrzebałam się z łóżka, a później wyjść z wanny nie chciałam, bo tak miło, przyjemnie i: Zabieram wannę ze sobą! Zostałam wyśmiana.

Dziwnie mi było, jakbym wróciła do kraju dzieciństwa. Moje łóżko - zasypane korespondencją (dwa listy z banków, dwie książki, a do tego parę dokumentów), żywnością (tona słodyczy, które przywiozła mi mama i które po zmieceniu ich z łóżka - czyli wrzuceniu do walizki, bo była najbliżej - zajęły mi prawie całą walizkę, dodatkowo dwa słoiki oliwek oraz parówek w słoiku i dwie paczki orzeszków), ubrania i milion innych rzeczy, które zostawiłam tam, gdy ostatnio byłam w domu. I nie mogłam zasnąć w moim własnym łóżku! Gdy już mi się udało, nie chciało mi się wstawać.

Dziwnie jest, ale nie najgorzej jest. Jedną zaległą recenzję napisałam, zaraz się może wezmę za drugą. I muszę powiedzieć coś dziwnego - stęskniłam się za tym starym gratem! Dlatego zamiast siedzieć przy Wunderkindzie, okupuję komputer stacjonarny. Jakoś mi tak wygodniej.

Dziś impreza rodzina, potem jakaś kolejna, na jutro brak planów, a na poniedziałek jakieś są. We wtorek wracam, ale wciąż nie podjęłam dokładnej decyzji w związku z podróżą.

W sumie zakupy mojej mamy dla mnie to żywa reklama Milki i Kinder xD. Aż się zapytałam, czy nie sprzedają tam Kropli Beskidu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS