Koffer i Kasia in Berlin

 Wierzycie w internetowe, blogowe przyjaźnie? Ja tak, już od dawna i choć bywam raz na wozie, raz pod wozem, mogę Wam bez wahania powiedzieć, że przyjaźń z Kasią zdecydowanie należy do tej pierwszej kategorii. Niestety nie widujemy się zbyt często (ostatnio mniej więcej rok temu, gdy spędziłam weekend u niej w Warszawie), ale jak już, wyciskamy to do ostatniej kropli.

Kasia przyjechała w piątek i w ten oto sposób program ruszył pełną parą. Wymieniłyśmy się upominkami (okay, ode mnie był to upominek, a od Kasi kolejny powalający prezent - dwie rzeczy z mojej wishlisty - szczotka do ciała z Fridge oraz kula do kąpieli z tej firmy). Zjadłyśmy placki ziemniaczane ze szpinakiem i fetą, a potem ruszyłyśmy brzegiem Odry do celu chyba wszystkich polskich bloggerek, które przyjeżdżają do Niemiec - do DM. Wieczór spędziłyśmy grając z moim Niemcem w gry planszowe i karciane, a poza tym zachwycając się trailerem do gry Wiedźmin 3 - Dziki Gon. Ja w międzyczasie kartkowałam książki Lewandowskiej i Chodakowskiej, po czym stwierdziłam, że przeczytam tę pierwszą, co zrobiłam następnego dnia w pociągu do Berlina.

Wiele typowego turystycznego zwiedzania nie zaliczyłyśmy (ot, Brama Brandenburska, Alexanderplatz i Gendarmenmarkt), ale za to bloggerskiego już tak. Odwiedziłyśmy kilka sklepów. M.in. Lush, gdzie ja kupiłam sobie róg jednorożca do kąpieli, a Kasia... cóż, to możecie zobaczyć u niej, bo trochę tego było. Potem trafiłyśmy do sklepu Rituals, gdzie ja skusiłam się na ziołową herbatę różaną, którą piliśmy do naszej kolacji z domową pizzą, ale nie przyspieszajmy, to było kilka godzin później. W drodze do Bramy Brandenburskiej wstąpiłyśmy do mojej ulubionej restauracji z sushi, by zjeść deser. Niestety nie było sakura mochi, które koniecznie chciałam Kasi pokazać, więc skusiłyśmy się na wcale nie mniej pyszny pudding z mango z musem truskawkowym i ruszyłyśmy w drogę. Brama, spacer na i przez Gendarmenmarkt, a potem obiad w odkrytej przeze mnie ledwie miesiąc temu wegetariańskiej restauracji wietnamskiej, którą już wtedy byłam zachwycona i po drugiej wizycie to trwa. O tym miejscu napiszę osobny post, bo myślę, że warto. W tym miejscu zjadłyśmy mochi, choć trochę odmienne od tego z Ishina. Niemniej Kasia mogła skosztować smaku pasty z czerwonej fasoli, bo o to przecież chodziło.

Na naszej liście rzeczy do zrobienia były jeszcze tylko dwa miejsca - stoisko Jo Malone w KaDeWe oraz Tk Maxx. KaDeWe to najbardziej ekskluzywne centrum handlowe Berlina (obok Galeries Lafayette), gdzie już kiedyś mnie zaniosło w poszukiwaniu perfum Chantal Thomass. Kasia również poszukiwała perfum, ale wspomnianego wcześniej Jo Malone. Udało się, a ja chyba znalazłam mój kwiat pomarańczy... Chyba. Aż się boję głośno powiedzieć, bo 30ml kosztuje 47 euro... Byłam zresztą zachwycona odkryciem, że zapachy Jo Malone można ze sobą łączyć i nie wychodzi z tego żadna niestrawna papka zapachowa. Wręcz przeciwnie. Dość proste w sobie zapachy zyskują na tej mieszance. Mimo to pomarańcza nie potrzebuje żadnych dodatków. Po co?

Zwiedziłyśmy Tk Maxx, Kasia obfotografowała Fernsehturm i wsiadłyśmy do pociągu nie byle jakiego. Zawiózł nas z powrotem do Frankfurtu, gdzie czekała na nas domowej roboty pizza i Aborea - gra RPG - w którą graliśmy do północy. Dwie sieroty, które tylko podpalają i strzelają obok celu, ale jakimś cudem udaje im się wyjść cało z opresji, a Mistrz Gry się dziwi, jak tak można. W sytuacji kryzysowej nawet ja potrafię tak rzucać kostką, by w coś trafić.

I w ten sposób skończył się nasz weekend, bo w niedzielę z rana Kasia opuściła nasze włości, a ja z moim Niemcem pojechałam do jego rodziców, żeby wymiziać kota i dać się doprowadzić do krzyku i płaczu. Jeśli macie spięte mięśnie, idźcie do fizjoterapeuty, poważnie, bo potem próba rozluźnienia ich jest cholernie bolesna. To moja refleksja z tego weekendu.

Komentarze

  1. Tak to był wspaniały weekend. Bardzo podoba mi się Twoja relacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietna relacja, mam nadzieję ze kiedyś odwiedzę Berlin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Berlin polecam, to wspaniałe miasto, ale najfajniejsze jest późną wiosną i wczesną jesienią :). Obecna pogoda nie oddaje jego uroku w pełni.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Wyzwanie Foto: Dzień 4. - KOLEKCJA

Spontaniczny KONKURS błyskawiczny. [Zakończony]