Miri.

Na ponad tydzień wyjechałam z moim Niemcem do Polski. Oprócz tego, że oblałam praktyczny egzamin na prawo jazdy na parkowaniu, nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii. No, i przywieźliśmy sobie kota. I dziś o tym chcę opowiedzieć. Krótko, bo wciąż się nie ogarnęliśmy po powrocie, a blog zarasta pajęczynami. W najbliższym czasie chyba będzie tu więcej o kotach, bo ja mam kociokwik (o tym też będzie).

Nasz połamaniec i ofiara losu ma na imię Miri. Gdy mieliśmy się zdecydować między dwoma tygryskami, początkowo stawialiśmy na tego drugiego (wg słów moich rodziców najbardziej rozgarniętego z całej trójki kociąt), ale gdy Miri zaczęła kuleć (prawdopodobnie moja mama na niej stanęła...) i zabraliśmy ją do weterynarza, postanowiliśmy, że jeśli jest kotką, weźmiemy właśnie ją. Okazało się, że tak było i od tej pory ta mała ofiara losu stała się członkiem naszej rodziny. Choć już mój ojciec mówił, żebyśmy wzięli tego zdrowego... Tyle że my chcieliśmy tego i po dziewięciu godzinach podróży samochodem Miri trafiła do swojego nowego domu.

Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jej reakcją na podróż. Grzecznie spała w transporterze, czasami popłakała, ale potem się uspokajała. Zero histerii i paniki, zero nieprzyjemnych wydzielin (a grozili mi rodzice, oj, grozili... Ale Miri to grzeczny kotek i nic złego się nie stało). W domu zaś z miejsca polubiła swój drapak, zaprzyjaźniła się z nową kuwetą (nawet poczekała, aż pojedziemy na zakupy i kupimy żwirek, zamiast załatwić swoje potrzeby w jakimś innym miejscu - a przecież to było ładne jedenaście godzin!) i poinformowała nas, że wody pić nie zamierza. Tu zaczyna się nasza prywatna batalia, bo ja kotów doić nie zamierzam, a krowiego mleka jej nie dam. Niemniej powoli dochodzimy do porozumienia.

Póki co daje nam w nocy spać i sama idzie w nasze ślady. I jest malutka. Taka drobinka. Nasz mały słodki kotek. I już nie kuleje, a podczas zabaw wyprawia najdziwniejsze akrobacje. Może znajdę jej zatrudnienie w teatrze?

Życie z kotem będzie przygodą. Nie mogę się jej doczekać, choć trochę się boję. Myślę, że mój Niemiec może się pod tym stwierdzeniem podpisać.

(Jedyną prawidłową i dopuszczalną reakcją są zachwyty nad Miri!)

Komentarze

  1. Piękna!Nie bądź frajerem jak ja i weź od razu drugiego kota. Zdrowiej dla kotów i dla ludzi.A poza tym dwa koty to dwa razy więcej mruczenia:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! :).

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS

O zakupach i o tym, że nareszcie mam czas.