Kot w małym mieszkaniu.

Nie odzywałam się w tym tygodniu. Nie bez powodu, bo byłam bardzo zabiegana, zestresowana, z kilkoma załamaniami nerwowymi i kotem w domu. Ten ostatni etap jutro dobiegnie końca, bo teściowie zabiorą Miau z powrotem, a ja odetchnę z ulgą (nie na długo, bo na początku sierpnia będziemy mieć własnego kota).

Kocham koty i lubię Miau. Niemniej kot, który spędza swoje dnie w domu, raczej nie będzie zachwycony zamknięciem go w dwudziestu czterech metrach kwadratowych - w dodatku bez swojego drapaka. Poza tym nasza przestrzeń jest tak zagospodarowana, że ciężko zdjąć wszystko z mebli, by Miau mógł sobie po nich skakać. Nie przeszkadzało mu to - po prostu pozrzucał, co mu przeszkadzało i miauczał. 

Bardzo również upodobał sobie korzystanie z kuwety kilka sekund po jej wyczyszczeniu (nawet jeśli w gruncie rzeczy okazywało się, że nie było w niej wcześniej żadnych nieczystości). Szczególnie mu się to podobało, gdy ja myłam zęby. Nie dawał wciąż w spokoju prysznica bądź skorzystać z toalety, bo chciał nas pilnować. A nasze łóżko okazało się najlepszym drapakiem świata.

Ciągle z pełnym wyrzutów miauczeniem informował, że chce się bawić. Okazało się, że nasze jednopokojowe mieszkanie wcale nie jest za małe na zabawę w berka z kotem, który pląta się pod nogami (ryzyko wybicia sobie zębów - wysokie), ale póki sprawia mu to radość... Czasem można było znaleźć dla siebie chwilę, gdy rzuciło mu się piłkę do golfa, za którą biegał przez minutę - dopóki nie zgubił. Niestety Miau nie rozumiał, że czasem miałam jakieś inne obowiązki - napisać list motywacyjny, czy pojechać na rozmowę kwalifikacyjną. W pierwszym przypadku miauczał, w drugim też miauczał - ale gdy już wróciłam. 

W porządku, mimo tego narzekania spędziłam z Miau miłe chwile (mojego Niemca praktycznie w tym czasie w domu nie było, więc...), mogłam się zastanowić co i jak trzeba będzie zrobić, gdy przyjedzie do nas nasz kot (np. uważać, by nie wskoczył na kuchenkę zaraz po tym, jak coś się gotowało - Miau się już oparzył), rozważyć kwestię kuwety (biorąc pod uwagę naszą tendencję do zalewania całej łazienki, gdy bierzemy prysznic, nie jest to do końca optymalne miejsce) oraz kwestię karmienia (Miau nie je suchego i mam wrażenie, że w ogóle nie pije, co z całą pewnością nie może być prawdą) i drapaka.

Podczas gdy ja piszę tego posta, mój Niemiec bawi się z Miau w berka. Dwa słonie w składzie porcelany.
Zdjęć też nie dawał sobie robić. Patrzył z wyrzutem, albo się poruszał (bądź wsadzał nos w obiektyw). 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spontaniczny konkurs błyskawiczny - Alverde. [ZAKOŃCZONY]

Jennifer Lopez Deseo EDP + KONKURS

O zakupach i o tym, że nareszcie mam czas.