Weekend w skrócie: zabawy z kotem, jezioro i kościół w Zaue. Oraz bomba w budynku (prawie) naprzeciwko.
Jakiś miesiąc temu spędziliśmy z moim Niemcem nasz ostatni wolny weekend u jego rodziców. Jego mama miała urodziny, więc przy okazji pojechaliśmy do sąsiedniej miejscowości, ponieważ urodził się mały kangurek. Niestety gdy dotarliśmy, już nie był na zewnątrz i go nie zobaczyliśmy, za to dorosłe kangury już tak, choć stały dość daleko i ich nie nagraliśmy. Zresztą nie robiły też nic ciekawego. Stały. A potem leżały.
Za to chwilę później przeszliśmy się do jeziora, którego wycinek możecie zobaczyć w filmiku. A ja dostawałam ataku paniki, gdy odkryłam, że podest, do którego przywiązane były łodzie, unosił się na wodzie i był jedną z ostatnich rzeczy na świecie, które nazwałabym stabilnymi. Kolejnym celem był kościół w Zaue. Kościół sam w sobie mnie nie interesuje, ale ten był stary, minimalistyczny i miał cudowną atmosferę. A może urzekł mnie fragment starego cmentarza. Muszę przyznać, że czułam się jak w Wiedźminie, gdy ów cmentarzyk zobaczyłam. Zaczęłam już wypatrywać ghuli i innych trupojadów. Zaś w drodze do samochodu trafiliśmy na coś jak z Narnii bądź krainy czarów. Jeśli obejrzycie, zobaczycie to niesamowite miejsce.
Przy okazji na samym początku zobaczycie kota rodziców mojego Niemca. Kot jest brytyjski krótkowłosy, mały i bardzo chętnie daje się zamykać w koszyku piknikowym.
I nie wystraszcie się. Zakochałam się w tej piosence, którą słychać w tle. Niemiecka, średniowieczna i miłosna. Wprawdzie jej nie rozumiem*, ale powiedzmy, że lubię estetykę muzyki średniowiecznej.
A na koniec ciekawostka - niemal naprzeciwko naszego bloku odnaleziono wczoraj bombę lotniczą z II wojny światowej o wadze 250 kg. Ewakuowali całą okolicę, łącznie z teatrem i od siedemnastej do dziewiętnastej trzydzieści nie mogliśmy wrócić do domu, ani w spokoju pracować. Co zabawne - tylko jedna osoba z teatru nie mieszka w jego pobliżu. Jednak mieszkanie blisko miejsca pracy nie zawsze jest korzystne. Szczególnie nie wtedy, gdy ktoś znajduje bomby.
Na szczęście ją rozbroili, a my mogliśmy wrócić bezpiecznie do mieszkania, które wciąż stało tam, gdzie je zostawiliśmy.
*Mój Niemiec też jej nie rozumie.
Szkoda, że nie udało Ci się z tymi kangurami, kiedy skaczą, są przezabawne ^_^ Swoją drogą, byłaś w berlińskim ZOO albo Tiergarten? Chcę się wybrać, ale nie zdecydowałam jeszcze do którego ;)
OdpowiedzUsuńByłam, niedawno o tym pisałam :).
OdpowiedzUsuńhttp://koffer-in-berlin.blogspot.de/2014/08/berlinskie-zoo.html
Russian basso profondo https://m.youtube.com/watch?v=6WpD2Cspn6g
OdpowiedzUsuńJaki jest tytuł tego niemieckiego utworu?
"Wes mich mein bül", zresztą pod filmikiem na YT znajduje się ta informacja :).
UsuńTwój link przypomina mi trochę moje zachwyty nad muzyką w Ławrze Poczajowskiej na Ukrainie. Tyle że tam nie było takich niskich głosów :).
Oglądałam niedawno Anonimus i jest tam super utwór Domine secundum actum meum. A w Henryku V Non nobis domine. Uwielbiam chóry kościelne. I łacinę :)
UsuńCium
Od dawna zabieram się za ten film :). Utworów posłucham :). Dziękuję.
OdpowiedzUsuń