Historia nazwy mego bloga.
Dlaczego Koffer in Berlin? Dlaczego w ogóle Berlin? I o co tam w ogóle chodzi? Biorąc pod uwagę, że za niecałe dwa miesiące mój blog skończy trzy lata, a ja już dwa razy na temat nazwy bloga wspominałam (tu i tu), to pora zrobić to po raz trzeci - w końcu do trzech razy sztuka, a jeśli szczęście dopisze, nie będę musiała się powtarzać.
Faktem jest, że z biegiem czasu zyskuję nowych czytelników, którzy niekoniecznie muszą czytać całego bloga, czy też zapamiętać, co też wymyśliłam, gdy zakładałam to miejsce w Sieci. Na nazwę złożyło się wtedy wiele czynników. Jak już w jednym z powyższych postów wspomniałam, zamierzałam pojechać z przyjaciółką na trzy dni do Berlina i od tego akcentu podróży (czyli walizka i Berlin są jak najbardziej na miejscu) miała się zacząć moja lifestylowa przygoda w Internecie. Plany jednak się zmieniły i w najmniej oczekiwanym momencie okazało się, że przenoszę się na studia do Niemiec - do miasta oddalonego o godzinę drogi od Berlina właśnie. Wtedy moja przygoda i nazwa bloga nabrały całkiem nowego znaczenia. Bo spełniło się jedno z moich największych marzeń. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie jedyne i moje życie stanie się znacznie bogatsze, a ja się przekonam, że moje decyzje oraz przeznaczenie mocno ze sobą współpracują.
W ten oto sposób ten blog stał się blogiem o marzeniach.
Sama nazwa pochodzi jednak od piosenki Marlene Dietrich Ich hab' noch einen Koffer in Berlin. Dla mnie to piosenka nie tyle o podróży i tęsknocie za swoim miejscem na Ziemi, ale też o marzeniach. Wraz z upływem czasu interpretuję ją różnie, ale te trzy podstawowe treści pozostają w niej zawsze. I nawet jeśli w Berlinie nie mieszkam i możliwe, że nigdy mieszkać nie będę, ma on swoje specjalne miejsce w moim sercu i nawet po tych trzech latach różnych zawirowań nie zmieniłabym tej nazwy. Nawet jeśli nie dla wszystkich jest jasne, co ona ma z tym blogiem wspólnego.
Piękny post. A piosenki posłucham z Polą, jak tylko wrócę do domu.
OdpowiedzUsuńale fajna historia :) coś tak podejrzewałam, tą marzeniowo-podróżniczą metaforykę :)
OdpowiedzUsuńPiękna metafora i piękna nazwa.
OdpowiedzUsuńCo za historia, jednymi słowy warto marzyć - co więcej spełniać owe marzenia!
OdpowiedzUsuńNazwa od razu mnie przyciągnęła, z racji zawodu i zainteresowań. Historia fantastyczna a nazwa choć dłuższa i obcojęzyczna - bardzo oryginalna.
OdpowiedzUsuńŻyczę CI spełniania kolejnych marzeń... A nazwa poetycka, właśnie marzycielska i wspaniała dla bloga o życiu... Do marzeń mi blisko, bo sama jestem rozmarzona ;)
OdpowiedzUsuńNazwa z kluczem ;)
OdpowiedzUsuńAlina, jestem na tak! Zwłaszcza, że niemiecki kocham :D
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecie :D
OdpowiedzUsuńhttp://crossstitchandbracelets.blogspot.com/