Alternatywny Dzień Dziecka.
Po moich urodzinach Kasia postanowiła mi pomóc. Uznała, że powinnyśmy zrobić coś fajnego i weszła w kreatywną fazę, w której wymyśliła alternatywny Dzień Dziecka - ja w prawdziwym będę w Paryżu i będę akurat włóczyć się po Luwrze i nudzić na mszy w Katedrze Notre Dame, więc nie będę miała okazji pobyć dzieckiem na całego - a termin ustaliłyśmy na dziś - całkiem przypadkiem Dzień Matki.
Obmyśliłyśmy listę zadań do zrobienia. Nie były to o tyle zadania, co pewne punkty zaczepienia, które wiążemy z dzieciństwem. Niektóre były zamienne (jak np. ubranie się na różowo lub w kwiaty albo guma do żucia z tatuażem), inne stałe. Prawie tydzień czekałam na ten dzień, by zaszaleć.
Najpierw założyłam moją uroczą sukienkę, a pod nią top z Primarka (zapraszam na mój kanał na YouTube, gdzie możecie ów strój oraz późniejszą zabawę podziwiać - filmik trwa niecałe dwie minuty). Zrobiłam warkocze, zawiązałam różowe wstążki i zrobiłam lekki makijaż, bo nie chciałam blado wyglądać. Różowe kolczyki i w drogę!
Poszłam do Biedronki, gdzie kupiłam lody w rożku - zdecydowanie objadałam się takimi (o dokładnie takim smaku!) w dzieciństwie. Z półki porwałam Kinder Joy i Milky Way. Potem pojechałam szukać jakiejś dziecinnej pierdoły, na którą mogłam wydać z czystą perwersyjną radością pieniądze. Znalazłam trójwymiarowe naklejki motyle! Obecnie są poprzyklejane do mebli w mieszkaniu i nieziemską przyjemność sprawiło mi to dekorowanie. Przy okazji kupiłam dwa cienkopisy w jedynych przyzwoitych kolorach (róż i fiolet, oczywiście!) i bańki mydlane. Później poszłam do innego sklepu i znalazłam tam bańki - nie dość, że tańsze, to jeszcze z księżniczkami Disneya, ale już było za późno...
W Kinder Joy znalazłam najbardziej miniaturową planszówkę świata - kółko i krzyżyk. Oczywiście od razu chciałam zagrać i wygrałam. Jakże by inaczej! Na koniec poszłam do parku z moimi bańkami mydlanymi. Gdzieś w międzyczasie spędziłam chyba dwie godziny na YouTube oglądając kreskówki, które lata temu uwielbiałam: Wunschpunsch i Odlotowe Agentki (od tych ostatnich byłam kompletnie uzależniona!).
Jeszcze przed Biedronką odebrałam z poczty prezent urodzinowy od Kasi, więc Dzień Dziecka nie skończył się bez prezentu. Dostałam też tort urodzinowy (drugi, bo pierwszy dostałam w urodziny, ale zażyczyłam sobie dwa) i sama dałam komuś prezent.
Bardzo radosny dzień. Nawet jeśli przechodnie dziwnie się patrzyli na Pipi Langstrumpf z różowymi kokardkami w aż nazbyt dziewczęcej sukience i za dużej torebce.
Wieczorem czeka mnie jeszcze bajka na dobranoc. Zobaczymy, co dostanę.
Jak podoba się Wam pomysł takiego alternatywnego Dnia Dziecka?
Ale ślicznie!! Widać, że super się bawiłaś :D Piękne bańki, motyle i odlotowe warkocze :)
OdpowiedzUsuńAle tu wiosennie się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńmotyle super! zazdroszczę Wam dziewczyny :) cieszę się że dzień się udał!
OdpowiedzUsuńCudowna inicjatywa - piękny dzień miałyście :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcie drugie od dołu. Nie mogłam oczu od niego oderwać :).
OdpowiedzUsuń