Podsumowanie roku 2013.
Rok ten zaczęłam depresją, która ciągnęła się za mną od listopada poprzedniego roku. Nie, przepraszam, rok ten zaczęłam najlepszym Sylwestrem w życiu, nieprzytomnym pierwszym dniem i półtorejgodzinną drzemką na dworcu PKP w Krakowie, potem kolejnego dnia obcięciem włosów nożycami krawieckimi, po czym wróciłam do Harry'ego Pottera i wyjechałam z powrotem do Słubic. Z moją depresją, oczywiście. Mimo pięknych chwil na początku roku nic nie zmieniło mojego wewnętrznego stanu. Dopóki nie nadszedł luty. Po przewleczeniu się przez styczeń i prośbach o szybką śmierć dostałam się na praktyki, które zmieniły moje życie. Najwidoczniej praca po trzynaście godzin dziennie ma zbawienne działanie na depresję. Lepsze niż prozac (Janusz L. Wiśniewski pisał, że osoby w depresji częściej popełniają samobójstwo, gdy wezmą prozac - bo dopiero wtedy odzyskują na tyle sił życiowych, by sięgnąć po żyletkę, na co w stanie kompletnego doła nie mogą się zdobyć). Wtedy też zaczęło się spełniać moje marzen...