10 kroków do lata: duchowy tydzień.
Może zauważyliście, że o poprzednim - wodnym - tygodniu nic nie napisałam, ale co tu się chwalić porażkami... Nie podołałam piciu dwóch litrów wody dziennie, mój rekord to 1,75 litra w drugim dniu. Potem już coraz mniej, a w czwartek ruszyłam w drogę do domu i nagle moje picie się skończyło. Przynajmniej w takich ilościach. Nie wiem, czy mój tydzień był duchowy. Myślę, że poniekąd tak. Jednak, jak wspomniałam w poprzednim poście, jestem przemęczona i moje poniedziałkowe czytanie i przemyślenia w drodze skończyły się snem przez całą podróż - w trzech środkach lokomocji. Po powrocie spędziłam przyjemny wieczór, ale czy on obok ducha chociaż stał? Ciężko powiedzieć, bo pamiętam tylko, że był przyjemny. We wtorek zaś miałam romans z łaciną, która choć martwa, zdecydowanie odbiera ducha wszystkiemu, co żyje. Ale! w trakcie pisania ostatniego kolokwium w tym semestrze zostało mi jeszcze wystarczająco czasu, bym skończyła jedno opowiadanie (na którego ukończenie nie miałam czasu, a jakże by...