Chodząc po wodzie...

Jestem dzieckiem głupich, niebezpiecznych pomysłów. I to dzieckiem, które na pomysłach nie kończy... Kończy na działaniu. Oczywiście wiele osób wie, że gdy powiem, że coś zrobię, należy mnie mocno trzymać i nie puszczać, dopóki mi się nie odechce. Niektórym jednak brak doświadczenia i sądzą, że jestem bardziej normalna i mam jakiś instynkt samozachowawczy. Owszem, mam, ale tylko w pewnych kategoriach. Chodzenie po topniejącym lodzie na Odrze się jednak do tego nie zalicza. A osoba, która to obserwowała, niestety (dla siebie, bo nie dla mnie) nie wiedziała, że gdy mam jakiś pomysł, to MAM POMYSŁ. I mam pomysł, by ten pomysł wcielić w życie. Ale skąd ja mogę wiedzieć, czy jeszcze będą mrozy i będę miała okazję sobie połazić po śliskim, grubym, pękającym lodzie? Bo po krze skakać już nie będę - stopniała. (A taki mały pomysł już się pojawił, na - chyba - szczęście w okresie mojego marazmu.) Idea była taka: jaki ładny lód! Chodźmy tam! Paaatrz! No to idziemy. Ale zamiast trzymać się pi...